licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

sobota, 4 września 2010

Od 8.08...

…do 10.11 posprzątałam łazienkę, rozmroziłam zupę, pomalowałam drugostronnie drzwi do łazienki, zrobiłam ciasto na pizzę, przekopałam zółwia.

Potem wyskoczyłam z Wiką do ściany płaczu, po drodze szukając czegoś czerwonego, a znajdując czarne, brązowe i w ciapki.

Wróciłam, podlałam kwiaty.

Teraz idziemy na rower.

APDEJT
Na obiad była pizza. Na kolację zgodnie z życzeniem będzie pizza. Ciekawe co będzie jutro na obiad? A na kolację?

Zaczęłam dopieszczać wrota salonowe. 244 cm wysokości i 144 cm szerokości, dwa skrzydła, pierduśniki żlobione. Gdyby nie to, że na sztalugach mam obraz, który wie jak chce wyglądać, to pieściłabym te drzwi bez opamiętania i kontroli nad czasem. A tak nie. Jednocześnie z och! i ach! i o  ja piętrolę! jakie one piękne wydalam z siebie za przeproszeniem stada inwektyw pod adresem poprzednich właścicieli do roku 1911 włącznie, którzy malowali te drzwi pierdylion razy, a teraz okazało się również, że tapetowali futrynę. Merda! Cazzo moffette! Słów nie znajduję!

W planach WC Party (jezusienazareński po 2 latach mam klamkę w kiblu!!!! nastała nowa era!), na które to party brakuje mi 9 krzeseł. Exsssstra. Przynajmniej stołów mamy dostatek.

Czy ja coś jeszcze…?
Nie?
To pójde kulać tę pizzę kolacjową.
Mnią.

2 komentarze:

  1. Co skłoniło ludzi do tapetowania futryn? O takim dziwowisku jeszcze nie słyszałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. A widzisz! Zapraszam na oględziny:) Tego skunksa co to wymyślił, to niech poniewierają po piekle w te i nazad.

    OdpowiedzUsuń