licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

poniedziałek, 11 marca 2013

Jeśli używasz...

...w dyskusji, która ma na celu wyrazić twoje niezadowolenie i wyznaczyć granice zachowania innych, tak zwanego, wg Pameli Butler "zaplecza", to musisz być gotowa go użyć.
Jestem gotowa. Jestem wurwa gotowa jak nigdy, co wyraziłam jasno, grzecznie, spokojnie i rzeczowo. Jestem w 1000% przekonana, że jestem gotowa, w życiu nie byłam tak gotowa, jestem gotowa jak gotowiec, deklaruję, że jestem zdecydowana. O tak.

Nadworna Pediatra uznała, że smoczyca powinna pozbyć się brzusznego pulpeta. Zgadzam się. Smok usłyszawszy wyrok od ulubionej lekarki przyjęła do wiadomości, że należy ograniczyć kluski i kopytka, makarony z masłem i wszystko co uwielbiane. Nie WYKLUCZYĆ, ale OGRANICZYĆ.

W dniu dzisiejszym poszła po szkole do Teściuniuniów. Tam powiedziała, że rosół to ona owszem, ale makaronu malutko, kurczaka smażonego nie, ogórków kiszonych nie bardzo, ziemniaków ze śmietaną też niekoniecznie. Bo pani doktor tak powiedziała, a do tego brzuch ją boli.
Rozsądne dziecko - głodna i tak nie chodzi, wzięła sobie do serca i stara się jak może w swoim niemal dziewięcioletnim, pasibrzuchowym usposobieniu.
Na co teśnciuniunia zrobiła Smoku awanturę, że "co to za obiad w takim razie, niech ci matka sama gotuje, co to ma być w ogóle".
Dla ułatwienia dodajmy, że nie miała gotować czegoś ZAMIAST, miała po prostu przyjąć do wiadomości, że dziecko wie, że NIE MOŻE i do tego jeszcze NIE CHCE*.

Krew mnie zalała. Nie dziewicza tym razem, tylko nagła, jasna, kurwicą podszyta.
Zadzwoniłam do drożdża i poinformowałam go, że albo uzgodni ze swoją matką, że ma się stosować do wskazań dietetycznych Nadwornej Pediatry, albo Smok bo Teściuniuniów chodziła nie będzie i będzie Ją sobie odbierał od MJa. MJ bowiem zaciska zęby, ale skoro trzeba to trzeba i może wnusi odmówić kurczaczka czy innego Marsa.
Kazał sobie ten drożdż w sensie, przygotować listę, co wolno, czego nie wolno, co ograniczyć, co zamiast. Przygotowana na przygotowywanie listy napisałam ją już wczoraj. Dostanie jutro. I jeśli jeszcze raz usłyszę, że teściuniunia nosem kręci, to blog mi świadkiem sięgnę do tego "zaplecza" jakem Kleosia.




*dla psa Traktora, jeśli go ktoś jeszcze pamięta teściuniuniunia gotuje dietetycznie co weterynarz zalecił i nawet się nie zająknie. Matkokochano jak ja nienawidzę tej baby!!!!

2 komentarze:

  1. po raz kolejny cieszę się, że nie mam (już) teściowej :P
    ... nie, kobita nie zeszła, teraz jest czyją inną teściową, i temu się cieszę, że nie moją :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja też jest była, przynajmniej w moich pobożnych prośbach, bo niestety kodeks rodzinny mówi co innego, że teściową mianowicie masz na całe życie, nawet po rozwodzie, chyba, że ją zakopiesz w konwaliach.

    OdpowiedzUsuń