licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 3 marca 2013

Obcięłam...

...Diaboła. Ale nie, że obcięłam Mu łapki, albo parufona, albo jeszcze nie daj boże skróciłam o głowę - jeno ostrzygłam łeb Jego czarny, a kosmaty.
Oboje żyjemy.
Ja - bo mnie nie zabił, widocznie nie miał za co.
On - bo nie zszedł śmiertelnie na zawał, widocznie nie miał powodu.

Przeszliśmy zatem na kolejny etap związku. Nie pytajcie proszę, jakiego rewanżu za odwagę w oddaniu swojego skalpu w moje ręce obecnie domaga się Prosięcie. Dla ułatwienia dodam, że też o strzyżenie chodzi:) On mnie kiedyś wykończy.

Albo ja Jego.

1 komentarz:

  1. tiaaa... strzyżenie, strzyżeniu nie równe jest... a mnie się zdaje, że tym razom to o finezyjne strzyżenie może chodzić miejsc szczególnych (jakiś irokezik, abo co?) ;)

    OdpowiedzUsuń