licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 1 grudnia 2004

Andrzejkowe...

…lanie wosku dało następujące rezultaty:
Mnie wylał się chłop pijący coś z wielkiej szklanicy. Chłop miał na głowie czapkę jak krasnal, tyle, że z antenką. Czyżby był zwiastunem rychłej choroby psychicznej lub nałogu???
Grzechowi wylało się jabłko albo pokiereszowane serce. Tak czy siak symbol zdrady. Się nie spełni.
Smokowi jak to Smokowi wylał się malutki smoczek wykluwający się z jaja. Tudzież Smokokaczka – nowy gatunek.
Wieczór przy świecach, Robinsonie i popcornie uważam za udany.

A dziś rano ni z gruchy ni z pietruchy robiąc śniadanie powiedziałam do siebie na głos: sjegodnia srjeda i do głowy przyszedł mi Oleg. Poznaliśmy się w Lloret tego samego roku, kiedy odkryłam uroki tresowania młodego Niemca. W knajpie, głośna muzyka, tłum ludzi. Z nich wszystkich Oleg był najspokojnieszy. No może poza Gabrysiem, ale ten był zajęty stety-niestety:))) Podał mi na powitanie silną dłoń, przedstawił się, choć wtedy już wiedziałam, że to nie jest Jego prawdziwe imię i nazwisko. Zamieniliśmy ze sobą kilka zdań po rusku. Poprosił o mój adres. Napisałam na podstawce do piwa i pobiegłam na parkiet, gdzie jakiś Włoch skutecznie zajmował mnie niemal do rana. Wróciłam do Polski z uczuciem doskonale wykorzystanego (pod każdym względem) urlopu i nie czekałam na list. Ale przyszedł. Pierwszy z Korsyki, potem z Paryża, z Afryki gdzie stacjonowała Jego jednostka, z Libii czy okolic nie pamiętam. Pisane cyrylicą: kak u tiebia? I może przyjechałabyś do Paryża na weekend? Od razu widać, że facet nie zna polskich realiów. Przysyłał mi zdjęcia podwodnego świata w Afryce, drzew na pustyni, ulic Paryża. Pisał, że wstępując do Legii musiał zmienić imię i nazwisko. Że ciężko tam jest, ale to przygoda. Że kumpel chce uciec z Legii żeby ożenić się z Niemką poznaną też w Lloret. Że chciałby mnie widzieć. Przysłał mi porcelanowe puzderko w kształcie serca i zasuszone kwiaty libijskie. A przecież łączył nas tylko jeden dotyk dłoni i parę zdań wykrzyczanych w hałasie dyskoteki. Odpisywałam, że u mienja haraszo. że nie mogę przyjechać bo studia i praca i kasa. Że cieszę się z tych listów, bo zmuszają mnie do pisania po rusku. W końcu napisałam Mu, że poznałam Grzecha i świat stanął na głowie. Odpisał kartką, że to ostatni od Niego do mnie list, że życzy mi szczęścia i jak będę kiedyś na Korsyce to mam wpaśćdo jednostki. Jeśli akurat nie będzie gdzieś w świecie to chętnie się ze mną zobaczy.
Jeśli tylko będę w okolicy na pewno wpadnę. Jest brunetem, wysokim, sprężystym, silnym i szalenie delikatnym, choć pewnie zabił nie jednego człowieka. Na zdjęciach z Paryża uśmiecha się rozkładając ręce jakby chciał mnie objąć. Oleg – mój Legionista…

4 komentarze:

  1. rozmarzyłam się

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaa a świstak siedzi i zawija w te sreberka …..

    OdpowiedzUsuń
  3. witaj. Miło Cię tu widzieć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Proszę proszę wywiad działa …. już nigdzie nie mozna być bezpiecznym.Dla Przyjaciół – Dolly ;-)

    OdpowiedzUsuń