licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

sobota, 11 grudnia 2004

Misiowa historia

Najpierw był Frantz. Przybył samochodem pod moją firmę. Na głowie miał błękitną szlafmycę, a pod brodą śliniak. Prezentem był urodzinowym – pierwszym jaki od Grzecha dostałam. Frantz milutki jest i mięciutki jak kaczuszka i taki misiowy.

Potem do Frantza dołączył Johann. Długą ma sierść i zieloną muchę w kratę. Zakochałam się w nim w Realu, stałam przy nim i wgapiołowywałam się. Grzech aluzju panial. Johann był drugi.

W drodze powrotnej z wycieczki do Krakowa wpadliśmy do jakiegoś super-hiper-marketa po cośtamcośtam, nie pamiętam. Ostatecznie przywitałam się z Filipem, co mi teraz dynda u stylowego breloczka do kluczy. Niebieską apaszkę ma i oczka ukryte pod kudełkami.

Do chłopaków dołączyła Misica, co ma długie nogi i sukienkę śmieszną. Majta tymi giczołami we wszystkie strony i straszliwie jest drobniutka. Misica przybyła do mnie, kiedy Grzech coś przeskrobał. Miała się u mnie za Nim wstawić. Udało Jej się. Misica była czwarta.

Pewnej wiosennej nocy roku pańskiego obecnego przede mną stanęła Zdzisława. Zakupiona w drodze z działań wojennych w ramach kolejnego przebłagania mła za nieprzespane noce i stresy i wiecznie Grzecha w domu niebywanie. Zdzisława w uroczym wełnianym sweterku siedzi obok Johanna obecnie. Chyba się zakochała.

Potem był Karol. Karol jest malutki – o taki, tyciuteńki. Kupowaliśmy wyprawkę dla Smoka i dostał mi się przez przypadek. Bo taki był kochany i tak wołał, żeby go kupić, że Grzech nie mógł mu się oprzeć. Ja też nie. Karol siedzi na biurku i przygląda nam się, kiedy pracujemy.

Na Mikołaja dostałam Oskara. Najmłodszy z czeredki jest niebieski. Ma niebieski nos i uśmiech niebieski i oczka niebieskie jak kawałeczki nieba. W pupie ma jakieś ziarenka i fajnie się go miętoli. Oskarowi dostało się zaszczytne miejsce na poręczy łóżka. Tuż obok Zdzisławy.

Jaki z tego wniosek??? Cleos niewiele do szczęścia potrzeba. Wystarczy pluszowy miś dany od serca, miś z uśmiechem, miś z duszą. Bo w takich pluszowych misiach, w tych misiach, które mają Cleos radować siedzi mały duszek i rozciąga misiom pyszczki w uśmiechu. A potem pyszczek Cleos też się uśmiecha i wszyscy żyją długo i szczęśliwie.

5 komentarzy:

  1. Cleos daj no real adres to misia podrzuce ;o)))

    OdpowiedzUsuń
  2. puchatek… :-)))))

    OdpowiedzUsuń
  3. sama też lubić dawać misie… :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. dziękować za kartęczkę… za pamięć… :> :-))))))
    Buuuuuuuuziaki dla Was… :>

    OdpowiedzUsuń
  5. Leamun w locie14 grudnia 2004 14:02

    Smoczku! Wszystkiego! Dla ciebie i Dawczyni Życia! Buzaiki :*///

    OdpowiedzUsuń