licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 1 kwietnia 2007

Dla Smoka cztery...

…pary spodni, jakieś 8 koszulek z krótkim rękawem i żarówiasto zielony strój kąpielowy z kwiatkami.
Dla mła trzy bluzki – jedna błękitna, druga wściekłu turkus, trzecia łososiowa. Obróciłam z zakupami w nieco ponad godzinę, chociaż normalnie zabierało mi to nieco ponad trzy. Samochód to cudowny wynalazek.
Dla Cherry Devilka nowe kołpaki, dywaniki, pokrowce, kierownica i wajcha od biegów.
Dla Grzecha…. hmmmm… obiecany przez Zadziorka sprzęŧ.

Pożegnaliśmy w pracy Czarną Jędzę. Z żalem. Z dnia na dzień. Dziewczyna miała umowę o dzieło od września. Po tym, jak przesiadła się do naszego wyklętego pokoju, okazało się, że to laska w naszym klimacie. Wcześniej, z racji Jej przebywania w kablowym pokoju kontakt z Nią był raczej sporadyczny. Sama wychowuje syna, a po ojcu kretynie nie może spodziewać się niczego dobrego. Szefowa w dniu wypłaty podziękowała Jej za współpracę. Ja rozumiem, że umowa o dzieło nie wymaga żadnego okresu wypowiedzenia – to oczywiste jakby. Ale zwykła ludzka przyzwoitość wymagała powiedzenia parę tygoodni wcześniej „Pani Czarna Jędzo musi przynieść Pani firmie jakich dochód, bo inaczej się pożegnamy.” Być może starałaby się bardziej, być może byłaby lepiej przygotowana na zwolnienie, być może znalazłaby inną pracę, a być może miałaby to w odwłoku. Jednak dla przyzwoitości i czystego sumienia wypadało Ją wcześniej ostrzec/przygotować/nastawić. Tymczasem po Jej wyjściu Zadzior usłyszał od Szefowej „nie mówiłam nic nikomu, żebyście jej nie przekazali, bo o niczym innym nie byłoby mowy tylko o tym, zamiast pracować.” Czy jakoś tak. Szefowa uważa, że jest dobrym człowiekiem. Więc…

…podłe plany nie uknują się same, a ja jestem mistrzem w opmaganiu im w wykluciu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz