licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

sobota, 28 czerwca 2008

Spaliłam sobie...

…tyłek. Na uroczy róż. Temperatura zadka constans – wieczne 50 stopni, taki kurna gorący, że mi się źle siedzi i jajka można robić, po prowansalsku. No ale trudno, się zbrązowi i będzie sexyyyyyyy och yeaaah. A co, a jak, trza się poświęcić dla ekhe jednostki:) no.

Nazbierałyśmy ze Smokiem worek szyszek. Ale i tak mamy apel do wszystkich  znających nasze choroby psychiczne, żeby nam zbierali szyszki przy dowolnych okazjach. Duże, małe,  sosnowe, świerkowe jakie tam chcecie. Zbierać i zwozić do nas – może być w reklamówkach lub workach na śmieci. A potem jak już uruchomię tę produkcję, co to ją zamierzam uruchomić, to łolamatkoicórkoiwszyscyświęci. Będzie się działo.

Ukradłam dziś godzinę. Jedną. „Zostań”, stanęłam w drzwiach, obrót na pięcie – kierunek śpiący Smok. Jedno słowo, które rozczula, rozdziera, rozżala, ogrzewa serce, skuwa je lodem. Jedno słowo, dwie łzy. Zostanę, ale nie dziś… Jak długo będziesz chciał…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz