licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

czwartek, 21 października 2010

Kiedy wchodziłam...

…na cmentarz zaczął padać deszcz. Przestał, kiedy stanęłam nad grobem. Powitanie takie. Rozmawiałyśmy 40 minut, chociaż niewygodnie, zimno i wiatr. Za pierwsze zbędne pieniądze zamontuję tam ławeczkę, żebym wreszcie mogła prowadzić konwersacje w ludzkich warunkach. Pytałam, prosiłam. W odpowiedzi, tuż po moim wejściu do domu zadzwoniła Kate. Bo sekretarka Jej powiedziała, że dzwoniła jakaś Jej koleżanka, ale nie zanotowała nazwiska. Kate pomyślała, że ja, chociaż to akurat ja nie byłam. Tak czy siak nadeszło wsparcie niechcący, przez totalny przypadek i zbieg okoliczności. Nie wierzę w przypadki. Dziękuję Babciu. Porozmawiałyśmy o dupie Maryni – przydało mi się – dzięki Kate. Babcia wiedziała co robi.

A dziś Who zapluła biurko kawą, koniecznie chce mnie przedstawiać, zastanawia się gdzie ja mam miękki łokieć i o co chodzi w ogóle.

Moje przyjaciółki włażą na pomniki, są w ciąży, notorycznie niedosypiają z powodu Robaczków, zadają się z romantycznym Romanem, który gustuje we fiolecie oraz rozdają koty. I jak ja mam być normalna Babciu?:) No jak?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz