licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

wtorek, 10 listopada 2009

Hesus Marija...

…Fernandes del Flores de la Muerte czy jak to tam było. Pierwszy dzień w domu, a ja już chodzę po ścianach. Bo ile można malować? (Sui margini jak oni, ci malarze, malowali taką Panoramę Racławicką, albo inne wielkogabarytowe dzieła, to ja doprawy nie mam pojęcia – po 3 godzinach ręka odpada.) Ile można pranie robić? Bajki oglądać? Grać ze Smokiem na kompie? Odbijać balony? Zwierzę stadne jestem wybitnie, ja chcę między ludzi jakichś, do narodu!!! Może być nawet wkurzający, byle by był. Zadzwoniłabym do kogoś, ale wszyscy jeszcze w pracy, albo w drodze z pracy do domu, albo nie mogą gadać, albo cośtam. O dżizusku! (Na szczęście za chwilę powinien przyjść hydraulik. Lepszy hydraulik w garści, niż naród na zewnątrz.) Miała przyjechać Ciotka, ale utknęła w BXL. Cholerna mgła. Jedyna rozrywka, to Pani Drukarenka, która cztery  razy dzwoniła uzgadniać druk terminarzy. Ależ jestem ukontentowana jak szlag. Potrzebę alienacji przejawiam jedynie w momentach skrajnego megazdołowania, a i wtedy wystarcza mi pół dnia (patrzcie: Juchy vel Niwy), a potem wracam do żywych i socjalizujących się, bo nie zniosę dłuższej samotności…

…(cholera zapomniałam, że mam jeszcze książkę i krzyżówki. Zaraz po nie lecę)

(Przyszło dwóch. Idę się uczyć wymieniać rurkę)

1 komentarz:

  1. … nie ma tego złego co by na dobre.. bla bla, czyżbyśmy ostatnio Ci tłukły do blond łba, ze powinnaś w domu zostać dla Twej zdrowotności????? nooooo to się świetnie składa:) chociaż Smoka żal :)

    OdpowiedzUsuń