licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

czwartek, 19 listopada 2009

Nie mam dużych...

…wymagań… To znaczy mam kosmiczne, ale nie jako nauczyciel-trener-pedagog. To znaczy też, ale nie o to chodzi. Tancerz nie krowa, gumy na parkiecie nie żuje. Prosiłam grzecznie raz, na początku września. Oraz rąk w kieszeniach nie trzyma i nie podpiera się jak bydlę w kuflolocie. Tyle jeśli chodzi o zasady panujące, reszta dowolna, nawet wydurniać się mogą w miarę miary umiaru. Tfu. No żesz! Przylazł i miele. Zatem mówię cielakowi, że halo! guma raus! Wypluł. Ok. Cielak mógł nie zrozumieć. Ale jak mi w połowie zajęć wyjął z kieszeni drugą i wraził w otwór gębowy to mnie kurwica chwyciła. Bo tu już nawet nie chodzi o gumę tylko szacunek do tego co uczy. Poprosiłam grzecznie, że won z gumą. Bo ja w końcu jestem grzeczna, tak? I kulturalna tak? No! A on, gówniarz jeden udał, że UWAGA połyka tę gumę, a za trzy sekundy mielił pyskiem dalej. Nooooo. Wychodzisz kolego, żegnam oschle, do widzenia, proszę się kurcgalopkiem i świńskim truchtem utrzymać w odległości możliwie ode mnie największej. Został. Dobra, w końcu ta kultura i w ogóle.
Potem mi się napatoczyli jacyś lekko naprani 14-15latkowie z okolicznych melin, w ramach oglądactwa przyleźli z niewybrednymi komentarzami. Dzieci moje z przerażeniem patrzyły, jak pani trener obejmując ramieniem jednego, drugiego i popychając wzrokiem trzeciego wyprasza ich za drzwi ze słowami „spiętralać panowie, bo mi się cierpliwość kończy.” Auta mi nie porysowali – ach ta okoliczna kultura.
Na koniec zajęć zakrzyknęłam radośnie, że ogłoszenie parafialne mam jedno. „Chamstwa moi mili nie zniese. Możecie nie umieć. Możecie się wygłupiać nawet czasem. Możemy sobie tu na luzie, ale jak o coś proszę, a to nie są kosmiczne wymagania, to tak ma być, bo mnie krew dziewicza w przeciwnym wypadku zalewa” – z głębokim spojrzeniem w oczęta cielaka wygłosiłam. Przyszedł potem solo – przepraszać. Kurde! Nie jestem aż taką jędzą (chyba), ale powiedziałam mu, że przepraszać, to mnie mógł za pierwszym razem, teraz to mi musi przejść. Poszedł ze spuszczoną głową, ale nie sądzę, żeby to utkwiło w tym łbie na dłużej. Obaczym. Plus tego taki, że reszta patrzyła z lekkim osłupieniem i słuchała w pół sekundy. No, nie ma tego złego…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz