licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 18 maja 2011

Na balkonie...

…pachną mi konwalie i cieszą oko niezapominajki. Niebieski koc nagrzewa się od słońca. Kot się łasi. Można zamknąć oczy i marzyć. Albo czytać na przykład. Potrzeba mi jeszcze tylko stolika z krzesłami na poranną kawę na balkonie.

APDEJT:
Drożdż odwiózł Smoka punktualnie. Zamiast jednak puścić jak zawsze sygnał, że jedzie, żebym po Nią zeszła, zadzwonił do domofonu i czekał pod klatką aż wejdzie do góry i zamelduje się smoczym rykiem z balkonu, że dotarła. Widocznie nie chce oglądać mojej suczej gęby.
Czasami ostentacja bywa już nie tyle śmieszna, co żałosna.

1 komentarz:

  1. Ale jakże wygodna… dzięki niej nie musiałaś ruszać tyłka :Dkod: uzziq (tego q nie zauwazyłam ;) )

    OdpowiedzUsuń