…, że nie czuję magii wurwa Świąt, bo w tym roku nie robiłam ozdób świątecznych od sierpnia i nie wczuwałam się w atmosferę wystarczająco długo. No faktycznie zaczęłam w październiku. I choinka jest metr mniejsza, co przy zeszłorocznej 3,2 metra i tak nie robi z niej liliputa. A ozdoby mam – HA – niebiesko-srebrne this year. I prezenty mam. Zapakowane. I zakupy zrobione. I PLAN. PLAN jest ważny, bo bez PLANU oszaleję w kuchni w piątek i w sobotę. Duży burzy sie, że „Jak to kolacja na stole bez biełego obrusu???!!!” Dżizusie esteta się znalazł! Świątecznie w Cleosi nadal NIC. ZERO. NUL. Jakoś tak wyszło. Śnieg spadł i mnie wkurza, bo idź tu człowieku w szpilkach przez to lodowisko. I odgarniaj ten syf ze Smerfiny, która mała nie jest, ooooo nie, a w porównaniu do Wiśni jest kolosem, który przyciąga do siebie to gówno z nieba w ilościach takich, że krew mnie rano zalewa.
WNIOSEK FORMALNY:
Niech już będzie niedziela. Proszę. Ładnie proszę, bo w przeciwnym razie szlag mnie trafi nagły jasny i krew zaleje dziewicza. Albo kogoś zamorduję – jeszcze nie podjęłam decyzji kogo i dlaczego, bo być może za nic po prostu.
Przesyłka do MJa nie dotarła jeszcze. Być może wyspiarskie skurkobańce przywłaszczyli sobie prezent świąteczny.
I jak tu się nie wkurzać i gdzie szukać tego Ducha Świąt? Ktoś wie?
U Dickensa
OdpowiedzUsuńalbo w „Dziadku do orzechow”
OdpowiedzUsuńNie wiem, dziecino, nie wiem. U mnie w formie z rosnącym (mam nadzieję) ciastem drożdżowym nie znajdziesz. ZWŁASZCZA, jeśli mi to ciasto nie wyrośnie, bo wtedy będzie jesień średniowiecza.
OdpowiedzUsuń