licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

czwartek, 15 marca 2012

Tak się uśmiałam...

…z kawałów opowiadanych przez Azazela, że na pewno mam nowe zmarszczki. I zaraz jak tylko wróciłam do siebie zadzwoniłam do MJa, żeby Jej opowiedzieć kawał o blondynce i Fancie.
MJ: I ty po to do mnie dzwonisz córcia?
Cleos: No, a co?
MJ: Oj gupia ty gupia ty:)))

Ale było słychać, że Jej się gęba przy słuchawce cieszy.

Za to jak zaparkowałam pod Dużym i już wysiadłam ze Smerfiny, i zobaczyłam te żyletki z przodu i z tyłu, to doprawdy byłam z siebie dumna. Biorąc po uwagę, że mam w samochodzie problem z prawidłowym ocenieniem odległości przy parkowaniu, mógł to być równie dobrze przypadek. Wolę jednak myśleć, że taka jestem genialna również w innym zakresie.

Ambitny plan na weekend obejmuje przegląd ciuchów smoczych (z przeznaczeniem dla Haniuta), maszkarony grabarkowe oraz wylewkę w gabinecie. Gdyby mi się tak chciało, jak mi się nie chce…

Z wielkim smutkiem pożegnaliśmy garderobę w przedpokoju, na rzecz powitania uszczelki w Smerfinie. Niby mała rzecz, a cieszy. Ale jakoś niekoniecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz