licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

sobota, 13 marca 2010

Chory kot...

…na marzec zamyka się w jakichś 650 PLN. A dostaliśmy go za darmo. Inwestycja życia doprawdy.
O kwietniu nawet nie myślę.
Na szczęście jestem mistrzem kręcenia kasy na korbkę – wytwórnia piwniczna zapewnia nie tylko wikt i opierunek, ale i operację jak trzeba oraz wszelkie środki pooperacyjne.

Niech mi się nikt nie waży w kwietniu chorować, bo istnieje prawdopodobieństwo, że mi po marcu korbka jednak nawali.

Muszę lekko zmodyfikować plany inwestycyjno-finansowe na drugi kwartał. Co ja mówię – mogę je sobie wsadzić tam, gdzie nie wolno mówić, potem je mogę wydalić parę razy nawet i z tego co zostanie (motylanogamotylanogamotylanogamotylanogamotylanogamotylanoga) zrobić plan, który będzie miał ręce, nogi i będzie przewidywał WSZYSTKO.

Ale co tam, najważniejsze, że drzwi w kiblu znowu mam od dzisiaj.

9 komentarzy:

  1. Ale już zdrowa kocina?

    OdpowiedzUsuń
  2. dziś zawożę go na operacje, odbieram jutro. Jak dobrze zniesie narkozę to będzie zdrowy.

    OdpowiedzUsuń
  3. To 3mam kciuki za tygrysa.
    Na pewno da radę – mój garfield po narkozie obudził się 3 godziny wcześniej, a po kolejnych dwóch roznosił dom. A wet zapewniał, że do 48 godzin kot będzie słaby i nieruchawy!

    OdpowiedzUsuń
  4. a co mu?? i któremu???

    OdpowiedzUsuń
  5. To już cały i zdrowy po operacji? Czy biedak sam musiał urodzić?

    OdpowiedzUsuń
  6. operacja jutro i jutro go odbieram od weta.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyli dzisiaj.
    Jak on?

    OdpowiedzUsuń
  8. sorki, wczoraj to ja zdychałam.
    Seth dycha. Zmasakrował już dwa kaftaniki zatem chyba po nocach szaleje. Chudy jest jak szczapa, ale wygląda że się wyliże.

    OdpowiedzUsuń