licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

sobota, 27 marca 2010

Poszłam po...

…brązowe i szare, wróciłam z brązowymi i czerwonymi. 50% skuteczności 150% zadowolenia. Smokowi dostały się niebieskie. Znalazłam boski sklep, w którym jest niemal dokładnie to, czego Cleosia potrzebuje mówiąc „butów mi trza”. Niemal, bo szarych jednak nie było. Ale daję sobie na nie czas do końca kwietnia – GDZIEŚ w koncu muszą być.

Wiśnia woła o mechanika. Ależ proszę bardzo, ależ jak najbardziej właśnie cierpię na nadmiar gotówki (ironio trwaj!). Zatem w nadchodzącym tygodniu to nie raczej, ale w następnym przedświątecznym bardzo proszę. Może mi mechanik sprawi niespodziankę i znowu zapłacę mniej niż się spodziewałam.

Jutro „Dzień W”. Wawel będzie drżał w posadach. I zupełnie nie rozumiem dlaczego Smocza Jama jest czynna od maja do października. Ja się pytam, to smok tam w pozostałych miesiącach nie siedział? Eksmisja? Ewakuacja? Eksport może? Trudno. Planuję robić dużo zdjęć oraz w małej przerwie być bardzo mądra.

Mam wrażenie jakby od jakiegoś czasu każda komórka (nie szara a ciała) uwrażliwiła mi się na bodźce zewnętrzne. Lepiej czuję, macam, odczuwam, słyszę. I wiecie, to nie jest dobre, o nie. Postrzeganie jest fajne, kiedy jest fajne, kiedy przeestaje być fajne robi się niefajne bardzo. Bredzę. Kto ma wiedzieć o co chodzi i tak wiedział będzie, a reszta nie musi mieć powodu do śmiechu z Mojego Majestatu.

„Legion” proszę Państwa, to sobie raczej darujcie. Pffffff, taki komentarz mu się należy. Czarne anioły używające skrzydeł jako maczety jakoś do mnie nie przemawiają. Chociaż Paul Bettany jako Michael – ciasteczko. Chrup.

I proszę oto sytuacja z życia Cleosi:
Przyjeżdża do firmy jeden Pan Znajomy z Prezesem Nieznajomym. Otwiera drzwi do pokoju konferencyjnego i gestem zaprasza  Prezesa Nieznajomego do wejścia.
Pan Znajomy: Proszzzz, 5 zł się należy (napiwku w sensie dla odźwiernego)
Prezes Nieznajomy: (patrząc na Cleosię) A w naturze mogę zapłacić?
Cleosia: Jasne, a ma pan może mleko prosto od krowy, albo jaja kurze?
Przebywająca w okolicy Grabarka umarła ze śmiechu, Pan Znajomy także. Prezesowi Nieznajomemu było chyba głupio. Wychodząc powiedział „do widzenia” nawet na mnie nie patrząc.
Niektórym, niezależnie od ceny jaką zapłacili za zajebisty skądinąd garnitur i wyrąbane w kosmos buty, słoma z tych butów wyłazi i razi po oczach niczym biel skarpetek. Inna sprawa, że Prezes Nieznajomy był u nas pierwszy raz, miał prawo nie wiedzieć, że trza mordę trzymać. Ale och mój bloże w końcu od czego się ma instynkt samozachowawczy? No widać nie miał woli przetrwania gatunku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz