licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 7 marca 2010

Nie mam w co...

…zapakować prosektorium dla Grabarki:(

Kocica w marcu to jest proszę Państwa MA-SA-KRA. Wygenerował się nowy koszt na wkrótce – sterylizacja.

Wyprałam kwiatki z salonu i jadalni. Zajęło mi to pół dnia wczoraj i zatkało odpływ z wanny. Z odpływem poradził sobie Krtek, a ja odkryłam, że niektóre z tych kwiatków to mają nawet wzorki na liściach. Stan błyszczenia liści – boski – do pierwszego rżnięcia kafli I think.

Graża była urodziła. Z terminem na 10go, uwinęła się jak Cleosia przykazała 5go tudzież 6go. Na żywo nie widziałam jeszcze, ale ze zdjęcia to mi taki mały Français   wychodzi. Kolejny ssacz do kolekcji potomków wiedźmowych.

APDEJT:
Mówiłam, że kabinę mam w łazience? No więc mam nadal, za to nie mam drzwi. Diaboł wziął i wypierdykał je w kosmos. Jakby się ktoś do nas wybierał z wizytą to bardzo prosze sikać w domu przed wyjazdem. No chyba, że komuś open space w kiblu nie przeszkadza, bo widok sięga jadalni.

I jakby ktoś jeszcze miał wątpliwości czy jesteśmy normalni – scena z życia Cleosi i Reszty.
Cleos: (zamiata przedpokój z gruzu i zgliszczy) zamiat zamiat zamiat
Diaboł: Wrrrrrrr, bzzzzzzz, łiiiiii, szu szu szu (naśladuje koparko-ładowarkę w rytm cleosiowych ruchów z miotłą)

Kurtyna. Wszyscy jesetśmy zdrowi psychicznie jakby co.

1 komentarz: