licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 1 czerwca 2011

Chodniki parują...

…jakby dyszały z wściekłości. Taki miejski kawałek piekiełka, bo na tych chodnikach ludzie z twarzami wykrzywionymi grymasem ” &#&^%#% burza, a ja nie zabrałem/łam parasola” – trudno idioto, nie zabrałeś, to moknij. Osobiście lubię wszelakie „uga uga deszcz”, które to Smok wspomina do dziś z uśmiechem na paszczy. Te chodniki i ten klon czerwony za oknem, co to już jest zielony, i zepsuta wycieraczka w Wiśni, i strugi wody spływające po szybach powodują myślotok.
„I just call to say I love you” – Stevie nastraja wspomnieniowo. Siedziałam na zajęciach prowadzonych przez Jakuba Poradę, kiedy zadzwonił telefon. Mój. Oddzwaniała sekretarka, na której Drożdż nagrał tą piosenkę. To jest dobre wspomnienie, które każdorazowo odbija mi się uśmiechem. Nic nie poradzę – szczerze wolałabym go nienawidzieć całym sercem i uważać za skończonego skunksa faktycznie, ale takich wspomnień jest mnóstwo – opowiadam o nich Smokowi, o pierwszym spotkaniu, o liście, o randce w ciemno, o oświadczynach i o tym jak się wtedy zatrułam kremem z borowików, o ślubie i weselu, o Jej narodzinach, o różnych momentach, w których myślałam sobie, że jestem szczęśliwa. I jak tu powiedzieć o nim potem, że jest matoł i idiota? No jest – dla mnie jest. Albo raczej nie jest dla mnie, a tamto po prostu warto pamiętać.
Elvis żyje i śpiewa „Always on my mind” – szlag by trafił, co za sentymentalny repertuar. I znowu zastanawiam się, czy kiedykolwiek podobne słowa postały mu w głowie. Bo mnie owszem i to krytycznie względem siebie. Refleksja zawsze przychodzi za późno. Zawsze.
Westlife „More than words” – czy jakikolwiek facet na świecie to zrozumie? Czy jest w stanie pojąć? Że owszem mów mi, że mnie kochasz, ale bzu mi nazrywaj, gwóźdź mi przybij, zakupy przytargaj, jak ryczę bez sensu to siedź obok i bądź. Czasem mam wrażenie, że ta funkcja włącza im się czasowo/okresowo/chwilowo/jak mają ochotę.
Bodo „Seksapil” – i co mi z tego? Zaczynają mnie męczyć niewybredne komentarze, błyskotliwe uwagi, zawoalowane propozycje, walone prosto z mostu oczekiwania. Nie, żebym była jakiś cud świata, ale dlaczego do kurwy nędzy faceci, kiedy widzą cycatą blondynkę od razu myślą, że a) głupia, b) do wygięcia, c) nie innego poza „lody robię” nie powie. Walka ze stereotypami bywa męcząca. Albo się starzeję, albo dojrzewam, albo powinnam pomniejszyć piersi.

Jakiś ten myślotok taki monotematyczny. Powinnam chyba zdecydowanie zmienić playlistę w telefonie.

Bo w ogóle, to chciałam iść na rower. Skoro nie ma Diaboła, Smoczyca  u Drożdża, to pomyślałam sobie, że mam czas, mogę chudnąć. A tu ta burza. Trudno, poczekam – czekałam 4 lata mogę poczekać jeszcze parę dni. Bo ja cierpliwa jestem niezwykle, nierychliwa rzekłabym nawet w działaniach, ale jak już zaczynam…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz