licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

piątek, 24 czerwca 2011

"Nie da się...

…przecisnąć tej wtyczki, nie machaj nogami to ci nie będą kable przeszkadzały, nie wiem od czego jest ten niech wisi.” Przyszedł Szef S, przyjechał Młody. Rozmontowali wtyczki, przeciągnęli zbędne kable, poprawili co trzeba, cztery zwoje poszły się wypasać, bo okazały się niepotrzebne, nic mi nie majta, nic mi nie przeszkadza. Da się? Da się. Chyba, że ktoś do kurwy nędzy jest zobojętniały na otoczenie, bo ma szumy pod czaszką i mózg jakby w gumowej rękawiczce wypełnionej piaskiem, oraz jest nawróconym buddystą, który potrafi tylko OM.  Buddyzm i szumy oraz opętanie i nawiedzenie powinno się do wuja wafla zostawiać za szlabanem przed firmą. Jak sobie pomyślę, że to miał być „informatyk, o którego biły się okoliczne firmy” to mi się COŚ robi. Takie coś, nad czym panuję ledwo ledwo i wyłącznie dlatego, że mroczną i złą naturę zostawiam za firmowym płotem.

Tymczasem Diaboł otworzył przed nami wracającymi drzwi Helplandu z uśmeichem i „witam panie na wakacjach”. No. To mi robi dobrze na samopoczucie:)

2 komentarze:

  1. Tyyyyy noooo…
    nie myl buddyzmu z lenistwem i olewactwem…

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm, ja też powinnam była zaprotestować wcześniej – znasz wszak moją słabość do buddystów.

    OdpowiedzUsuń