licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

piątek, 9 września 2011

Historie targowe...

…bywają różne.

Stoimy w pięć na zapleczu i mieszamy w szklankach. Kątem oka widzę, że nadchodzi Pan
Pan: Przzzepszam bardz. Mogę dossztać kieliszzzek wódki?
Cleos: Oczywiście, że pan może.
Pan: (stoi chwiejąc się lekko)
Cleos: Pójdzie pan sobie usiąść, przyniosę. (po chwili niesie kielicha i zapitkę)
Mija chwila
Pan: Przzzepszcham.
Cleos: Ależ proszę.
Pan: To jesssszt poważszna sprrrhrrrawa
Cleos: Bardzo poważna.
Pan: No nie, nie róbmy sssszobie jaj.
Cleos: A kto robi?
Pan: No jak, jessszt wasz tu, raz,dwa, czy, czsztery, pięcz, szsześć… Czy ja mogę jeszzczche pięćdziesiątkę proszicz?
Cleos: Z zapitką?
Pan: Zapitka to zło.
Cleos: Zaraz podam.

Podałam, a potem umarłyśmy ze śmiechu, wszystkie pięć.
A następnie dostałyśmy wszystkie kwiaty, wyszabrowane ze stoiska obok, przy aktywnej współpracy pracownicy tegoż stoiska – w podziękowaniu za tyranie.
A wcześniej usłyszałam od Chłopaków, że Im mnie brakuje.
A jeszcze wcześniej była Wizytacja.
I jestem do przodu o jednego brudzia.
I o kilka „och i ach, pani Cleosiu ależ pani wygląda bosko”. Oraz usłyszałam, że jestem bogiem i mam pomysły.
I jeszcze parę miłych rzeczy się wydarzyło. I było fajnie.

Urobiłam się trochę, stopy mnie tak bolą, że pieką, ale w takim towarzystwie mogę tyrać.
Ktoś się jeszcze dziwi, że lubię targi?:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz