…down. Spodziewam się chwilowej fazy przestoju, zanim organizmus sobie nie uświadomi, że to nie były jaja i żart jakiś chory, i jednak musi zacząć spalać to, co sobie bezczelnie odłożył. W ramach rozpusty cleosiowy zestaw filmowy na wczoraj: szampan w kubku z mikołajem i 15 sztuk oliwek z papryką oraz
Uwiebiam choreografie walk ułożone tak, że zasiskam piąstki za każdym razem kiedy mój faworyt dostaje po mordzie. Bosz jak się pięknie lali. I te gęby zakazane. I te… mnią. Jak w ciastkarni normalnie.
1. Raz w tygodniu przez dwie godziny tańczę z Misiami. Ludzie dopiero odkrywają, że mają mięśnie w miejscach, w których by się ich nie spodziewali, po dwóch godzinach zajęć ze mną.
2. Raz w tygodniu mamy w planie bywać na łyżwach. Uznałam, że skoro Smok się uczy czegoś, czego ja też nie umiem, to będziemy uczyć się razem. I na judo może nie pójdę, ale jak sobie wymyśli karate albo inne aikido, to blog mi świadkiem, że też się zapiszę.
3. Rower stacjonarny wyciągam z gabinetu jak tylko zniknie choinka i codziennie chociaż pół godziny do godziny.
4. Nie mogę powiedzieć jakie jeszcze ćwiczenia uprawiam, bo mi Whoever oczy wydrapie;p
5. Basen muszę dla nas fajny znaleźć.
A jak się zrobi ciepło mamy rolki, rowery, basen odkryty. Mam tyle sposobów na ćwiczenie, które lubię, że biegać i szelątać doprawdy nie muszę.
A w Najnowszej mam 26 i 27 stycznia taki spęd, że organizując przyjazdy i odjazdy czuję się jakbym na lotnisku kierowała ruchem. Bosko.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dziękuję za wraźliwość i zrozumienie.
OdpowiedzUsuńNo doprawdy…
Jestem dumna z faktu spożywania przez Ciebie oliwek:)
OdpowiedzUsuńGdzie ten sabat w 2005 roku, na który przywiozłam słoik i sama go musiałam zagospodarować. Każdy kęs odprowadzał zszokowany wzrok szanownych wiedźm.
Ja również pamiętam ten sabat z oliwkami i nie przypominam sobie, żebym jakoś była szczególnie zdziwiona, mało tego chyba też je jadłam :):)
OdpowiedzUsuń