licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

poniedziałek, 17 listopada 2003

Gdzie byłam...

…jak mnie nie było???

Piątkowa impreza udała się najboskiej. Po saunie poszłyśmy z Czupurkiem do mnie, gdzie rozbroiłyśmy dwie butelki Limonccelli – takiego likieru cytrynowego produkowanego tylko na Capri. Bogom dzięki nowa dostawa będzie w grudniu:)))
Koło 20.00 Grzech wraz z ekipą ściągnęli z imprezy w Firmie na imprezę do domu. Jeden z nich miał urodziny, a poza tym oblewali nowe biura. Skończyli oblewać o 1.30. Po baletach zostało nam jakieś 30 piw i koszmarny bałagan w living-roomie. Zapatrłam się, że sprzątać nie będę, bo to w końcu nie moi goście nabałaganili i Grzech biedny, bo w stanie wskazującym, sprzątał do 2.30 chyba. Nie wiem dokładnie bo zasnęłam:)))
W sobotę rano exam psa. Zdany:))) Na ocenę „dopuszczającą” – to taki psi „dostateczny”. Sędzia powiedział, że to nieźle, bo tylko bardzo agresywne psy zdają na „dobry” lub „bardzo dobry”, a „doskonale” tylko wybitne, najczęściej z policji i agencji ochroniarskich. Żeby podszkolić Traktora umiejętności atakowania i naprawdę zasłużyć na dyplom i zaświadczenie o skończeniu szkolenia przez 2 tygodnie będziemy chodzili na zajęcia z pozorantem, który pozoruje m.in. na Mistrzostwach Europy Psów Obronnych. Dobry gostek jest, nie ma co gadać. Początkowo wyglądał jak mimoza, ale jak się rozkręcił, to psy latały w powietrzu. Początkowo Traktor też – bał się nawet – i rottweiler Grant, który zdawał z nami też. A potem już spoko. Dostaliśmy kredyt zaufania i trzeba teraz na niego zapracować. No więc szkolenie miało się skończyć a jednak jeszcze trochę potrwa.

W sobotę po południu pierwsze zajęcia z pracowni komputerowej na uczelni. Ale zanim tam dotarłam musiałam oczywiście w tramwaju natknąć się na pijaczka, który trochę zawadzał. Ostatecznie pan spoczął na podłodze i już tam został.
A na uczelni…:))) masakra. Powiedzcie, jak można nie wiedzieć (mając 25 i więcej lat i będąc już po obronie, co się wiąże z tym, że trzeba było pracę mgr napisać na kompie), jak się wstawia w tekst centrycznie rysunek Clip Art??? I jak się go otacza tekstem??? I jak się kopiuje plik a jednego miejsca w kompie do drugiego??? No ja tam geniusz informatyczno-komputerowy nie jestem – eXXX świadkiem – ale to już chyba lekki wstyd… No więc nudziłam się śmiertelnie, i gadałam z wykładowczynią o psach:)))

W niedzielę rano na szkolenie z psem a potem do marketów w mieście szukać zegarka dla Grzecha. Dostaję kowulsji przedśmiertnych na widok sklepów z zegarkami. Ale słowo się rzekło kobyłka u płota, obiecałam to kupię ten cholerny zegarek!!! Znajdę i kupię!!!W grę wchodzi Citizen, Festina, Casio i jakieś cuda, których nazwy w życiu nie zapamiętam. Zegarek ma ważyć 3 kg, ma być wielki i ma mieć 109637258 różnych funcji. Bleeee…
Potem już cały dzień leniuchowania. Grzech zrobił na obiad genialną pizzę, potem ładnie poodkurzał, umył podłogi, kuchenkę:))) Żeby nie było – ja sprzątałam po powrocie z marketów…

No i to w zasadzie tyle. Dziś jestem dziwnie zmęczona i chyba przeziębiłam pęcherz, bo strasznie boli. Tylko gdzie? kiedy? jak? pojecia nie mam.
A tyle zajęć przede mną. Praca, weterynarz i szczepienie, zakupy dla szczura, odebranie kwiatka od Rudego, korepetycje, posadzenie kwiatka do nowego biura Grzecha. A potem padnę na twarz:)))
Cmoki jak smoki
Enter:)))

5 komentarzy:

  1. Ja robię obiady a śniadania i kolacje to działka Smoka :).

    OdpowiedzUsuń
  2. ja bym kupila mu jaskrawo czerwony elektronik z kiosku Ruchu…wreczylabym…a po jakis 2 minutach pokazalabym wlasciwy zegarek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty sie lepiej wybierz do lekarza ,z byle czego moze sie zrobic powazny problem:)
    pa:)

    OdpowiedzUsuń
  4. eeeeeee tam od razu do lekarza. Już nie boli:)))

    OdpowiedzUsuń