licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

czwartek, 24 listopada 2005

Everybody chore...

…niestety. Smok chyrla, smarka i generalnie biedny jest. Podniesiona poduszka tylko trochę ułatwia zasypianie. Cudem przespała całą noc. 15 tysięcy syropów ma poprawić sytuację – zobaczymy.
Ja lekko zachrypnięta, zakatarzona, niekoniecznie pociągająca. O ile chrypka powoduje seksownijeszy głos, to zatkany nos ewidentnie niweluje ten skutek. Tfu, psia para, nie lubię!!!

Mój adwokat ma francuskie nazwisko. I dobry jest. Wojna rozpoczęta, trupy jeszcze nie padły, ale już wkrótce być może, kto wie i dlaczego niby nie??? Kolejne kłamstwa mj’a być może go pogrążą. I jego żonę, i córkę, i teściów, i rodziców, dziadków z obu stron, pradziadków i 7 pokoleń wstecz i do przodu. Gdyby miał psa, albo chociaż kanarka też stałyby sięofiarami tej batalii.

2 kg mniej. Pocieszające, ale to jeszcze nie to. W obliczu zdychania na gardło i inne dolegliwości piątkowy basen szlag trafił nagły jasny. Pozostaje tylko grzenie w saunie.

Kostium chciałam kupić sobie. Do tej torebki najboskiejszej, co to mi ją Marchwiak z Red Bullem sprezentowali. Uprasza się szanownych sprzedawców o nieprzywieszanie cen w wysokości 600 PLN na upatrzonych przeze mnie ciuchach, bo zejdę na zawał. Zejście byłoby opłacalne nawet dla Smoka i Grzecha, bo dosyć wysoko jestem ubezpieczona. W takim wypadku proszę mnie koniecznie pochować w tym kostiumie, który przyczyną śmierci stał się. Bo piękny był zaprawdę powiadam Wam.

A propos – zwłoki moje należy spalić, zapakować w urnę i pochować w granitowym grobowcu z ciężkimi łańcuchami. Będę miała blisko do Babci Gerdy na pogaduchy. I niech Krzychu nie śpiewa tych swoich wyciskaczy łez na pożegnaniu w kaplicy. Wolałabym, żeby płakali tylko ci, co faktycznie będą żałować moich zwłok, a nie ci, którym to zejście przyniesie ulgę i tylko im się głos Krzycha tak strasznie spodoba. I żadnego karawnu sobie nie życzę. Widziałam raz jak jechali z trumną, a techno waliło na pół ulicy. Dziękuję, postoję (a raczej poleżę) nie lubię rąbanki. Ewentualnie powóz może być. Ten co stoi na podwórzu przed kaplicą.

No, chwila. Bo ja się chyba nie wybieram umierać, przynajmniej nic mi na ten temat nie wiadomo. Ale, że lubię mieć zaplanowane działania na trochę czasu do przodu… To na trąbce niech Krzychu zagra nad grobem. No.

Czy ja już mówiłam, że trochę zdołowana jestem???

5 komentarzy:

  1. No ani trochę nie zgadłabym:)

    OdpowiedzUsuń
  2. zdołowana czyli pogrzebana. żywczykiem tak?

    OdpowiedzUsuń
  3. Frania, a może byś tak ślub własny zaczęła planować, a nie pogrzeb, co ?!?!?!?!? Bo Cię kopnę na opamiętanie ! Buziaki i wychodź mi tu z doła w te pędy!

    OdpowiedzUsuń
  4. a ja nawet bardziej niż trochę

    OdpowiedzUsuń
  5. po pierwsze to na doła wysyłam trochę ciepła
    po drugie to bez planów pogrzebowych proszę
    po trzecie to jako zdeklarowana miłośniczka zwierząt upraszam a nie wplątywanie ich w batalię, choćby najsłuszniejszą, one biedne nie są winne tego jakich mają właścicieli

    OdpowiedzUsuń