licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

poniedziałek, 7 listopada 2005

Skończyłam wreszcie...

…567 stron opisów, który baon, którego dyonu, który pluton czy inna garstka ludzi rozwaliła nieprzyjaciela. I czyje nogi/ręce/głowy/jelita/inne wnętrzności poleciały w jakim kierunku. 567 stron wcale nie heroicznych wyczynów z uśmiechem zwycięstwa na ustach, tylko strachu, krwi, krzyku, walki. Bez patosu, zbędnych ozdobników w stylu „i szli na śmierć czwórkami z pieśnią na ustach”. I owszem, jest tam opisana scena, kiedy nie mając już amunicji i nadziei śpiewali hymn. Tylko czy to było bohaterstwo czy rozpacz??? Przeczytałam… z niejakim mozołem i chwilowym zniechęceniem, bo co strona to samo, co akapit podobnie, co kilka zdań śmierć i wojenne obrzydliwości. Jeśli ktoś nie kocha się w reportażu, nie lubi historii, a II wojnę światową ma w odwłoku, to ja zdecydowanie nie polecam „Monte Cassino” Wańkowicza. Nie ma szans, żeby nie-pasjonat dobrnął chociaż do 200 strony.

Po chyba 4 latach ruszania tylko przy okazji odkurzania, wczoraj wzięłam do ręki gitarę w celu wydobycia kilku dźwięków. Nastroiłam, opuszki palców zabolały odzwyczajone od strun – dźwięk wydobył się czysty. Pamiętam jeszcze… Chwila wspomnień… Tomek usypiający mnie grą na gitarze, wakacje spędzone na nauce „Ballady o Krzyżowcu”, mozolne tłuczenie sobie do łba i palców „Domu Wschodzącego Słońca”, ogień na kominku z gitarą w tle, Boski Alex i nasze najboskiejsze „Dwa serca, dwa smutki” śpiewane w duecie z Marchwiakiem, wieczory z przyjaciółmi w moim czarno-białym pokoju u Rodziców i wściekłe walenie w struny, gitara w szkole i przerwy między lekcjami wypełnione śpiewami całej klasy – na korytarzu, siedząc na torbach i plecakach. Pamiętam jeszcze… Potrafię… Może Smokowi się spodoba i będziemy sobie kiedyś rodzinnie grały-śpiewały??? Kto wie???

Wczorajsze poranne mgły przypomniały mi, że to jesień już. Okien kamienicy po drugiej stronie podwórza nie było widać do 11.00 prawie. Przyleciały gawrony, kruki i inne wrony. Straszą czarnymi plamami na dachach i szaroburym trawniku. Wydawałoby się, że tak się nagle zrobiło niesłonecznie. Nie dla mnie. U mnie ciągle słońce i tropikalne klimaty. Bo to ode mnie zależy jaką porę roku mam w sercu… nie od głupiej pogody:)))

2 komentarze:

  1. Od 2 tygodni od rana: KRA KRA KRA KRAAAAAAA GAWRON JESTEM A TY???Sio, paskudy!

    OdpowiedzUsuń
  2. witanko cleosiu :)
    no nie znałem Cię z tej gitarowej strony …
    masz kolejny plus u mnie :)
    possdrooffka
    c.k.

    OdpowiedzUsuń