licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

piątek, 14 grudnia 2007

Konwersacje

Na parkingu w Nowej.
Zmierzam do Devilka, Za mną rączo zmierza Majster Łuki tachając zwój kabla. Arbeiterzy pozostali wsiadają do swoich pojazdów.
Księgowa Blond: Cześć piękna, Miłego Weekendu.
Cleos: Cześć kobity.
Księgowa Bóbr: Ty nie mów Cleosia, że wczoraj ci trzech facetów pod maskę zaglądało, a dzisiaj ten coś za tobą targa?
Cleos: No jak widać.
Księgowa Blond: Coś ty mu powiedziała?
Cleos: Nic właśnie.
Księgowa Bóbr: Pewnie spojrzałaś wymownie…
Cleos: Właśnie nie. Sam porwał i pognał to niech targa.

Zwój został wpakowany do Devilka. Majster Łuki uśmiechnięty, jakby ten kabel sam szedł i wcale nie był ciężki pomachał mi na do widzenia. Pojechałam. Przyjechałam do domu, złamana lekko napoczynającym me boskie ciało grypskiem.

Grzech: Usiadłabyś ze mną w kuchni i pogadała.
Cleos: Chwila. Chyba jakieś choróbsko mnie bierze. Zaraz przyjdę tylko się przebiorę w coś ciepłego i wygodnego.
G: Ale przyjdź. Ale chodź już.
C: Kurna, jak ty jesteś chory, to nie dotykać, nic nie chcieć, nie ruszać i chodzić na palcach, a jak mnie rozkłada to mam lecieć, bo ty chcesz…
G: Tak, bo ja POWAŻNIE przechodzę choroby!

A ja jestem wurwa gruboskórny motorożec i generalnie choroby przechodzę niepoważnie i radośnie. Nosz…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz