licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

piątek, 28 grudnia 2007

Przeczytałam rano...

…Offcę. Offca poddała mi pomysł na przedpołudnie. Wrzuciłam we Wrzutę.pl i YT „walc wiedeński” i zasłuchuję się W TO  oraz W TO   a także W TO i jeszcze TO i jeszcze TO i każdy kolejny. I przez głowę przemyka mi myśl, że moje życie jest jak taki walc – uniesienia… opadania…obrót w prawo i hop! krok zmienny i obrót w lewo… szalony piwot w miejscu. Jak to zrobić, żeby przetańczyć życie płynnym krokiem? Zatańczyć potrafię, ale czy przeżyć? Jak w walcu – raz wielka sala balowa, gdzie lustra odbijają mnie na tysiące  cudownych sposobów, raz sala treningowa, gdzie podobne lustra pokazują każdy fałszywy ruch. Marzenie? Poczuć ramiona, które poprowadzą w tym walcu – i w tańcu i w życiu. Znaleźć ten rytm, gdzie jak bicie serca, 60 taktów na minutę zamienia bajkę w wirującą rzeczywistość, gdzie szaleńcze tempo wirowania zwalnia i mogę odchylić się maksymalnie w prawo, zatrzymać na ułamek sekundy i wiem, ze równowagę utrzymuję dzięki tej dłoni, którą czuję tuż pod łopatką… Marzenie? Ten walc… na parkiecie i w życiu, walc dający poczucie, że się frunie, unosi w powietrzu, by zawisnąć stopami tuż nad ziemią i nie tańczyć go lecz popłynąć w nim… Marzenie. Ono się spełnia – w życiu… Na parkiecie, wśród tych luster też się spełni… kiedyś.

1 komentarz: