licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

wtorek, 27 maja 2008

Z samego rana...

…laurka. Z wyklejonymi z guzików trzema kwiatkami i „”Kocham cię mamo, to babcia pisała, wiesz? bo ja jeszcze nie umiem”. Wiem. Potem, po powrocie do domu kwiatki i „Wszystkiego najlepszego z okazji dnia mamusi, mamo. Jesteś najlepszą mamą i kocham cię najbaldziej na świecie” oraz „popatrz czego się nauczyłam: LWA, LWA, słyszysz, nauczyłam się mówić LWA”. Tak, mądra dziewczynka. Wieczorem przed snem piosenka „Mamo, chodź ze mną na łąkę, chcę ci pokazać czerwoną biedlonkę” i rzut w moje ramiona. Śmieję się przez łzy szczęścia, bo to Ona, mój ósmy cud świata, śpiewa, a za chwilę samokrytycznie mówi „nie pamiętam co było dalej, ale sobie przypomnę”. Oczywiście, że tak.

W tym całym kołowrotku Ona jest jak promyk słońca. Rozgrzewa głupią miną, uśmiechem, przytuleniem, biegiem przez całe mieszkanie, żeby powiedzieć „kocham cię mamo”. Ciągle, od czterech lat, nie mogę się nadziwić, napatrzeć, nasłuchać…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz