licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 19 października 2005

Na placu przykościelnym...

…nazbierałam liści. Wieczorem, po ciemku, z psem ganiającym od krzyża do drzwi kościoła – cud, że mnie nikt nie przegonił. Potem do północy tworzyłam bukiety z liściowych róż. Jeden stoi na kuchennym stole, drugi dostanie dziś Marchwiak, kolejne będą się robić. Wyglądają pięknie jesiennie, Mały John się zachwycił – Jej też zrobię, a co!

Wszyscyśmy zakatarzeni. Koszmar. Jedyna pociecha w zakupach z Małym Johnem. Golf, koszulki, 6 bluzek, 2 spódnice. Do tego ożywiona konwersacja i śmiechy z paniami ekspedientkami. Dziwnym trafem zawsze trafiam na miłe panie i nie muszę się w sklepach wkurzać na złą obsługę.

Butów szukam. Kozaczków, śliczniusich, takich do spódniczek 7 co to je sobie kupiłam dwa tygodnie temu. I NIE MA NIGDZIE. Wszystko jakieś takie toporne i oklepane. Masakra.

U Who przeczytałam o uczciwych-nieuczciwych. I tak się zastanawiam ilu takich ludzi znam??? Co to mówią, że to mąż, jeśli to kochanek, że coś mają jeśli nie mają, że coś umieją jeśli nie umieją, że wiedzą jeśli nie wiedzą. Zakłamanych, żałośnie upiększających swoje marne życiorysy. Matko. Czy naprawdę tak ciężko jest się przyznać do życiowych porażek, pomyłek, niewiedzy, braku umiejętności, nieszczęścia??? Lepiej wmawiać ludziom znajomość 3 języków, chociaż skończyło się z trudem szkołę średnią z jednym angielskim zdanym na miernych??? Lepiej idealizować swój związek zamiast mówić jak jest i otrzymywać wsparcie??? Lepiej robić z siebie herosa, chociaż w gruncie rzeczy jest się słabeuszem??? Lepiej okłamywać obecną „miłość”, chociaż już żyje się chwilami z tą przyszłą Miłością??? Nie rozumiem. Przecież to proste – uczciwie żyć. Obiecaliśmy sobie z Grzechem, że nigdy się nie okłamiemy. I to dotyczy wszystkich dziedzin życia. Jeśli ubiorę się jak debil słyszę „Kochanie ta bluzka do tego nie pasuje” albo „przebież się bo tak Ci jest niefajnie”. Jeśli mnie się coś nie podoba mówię otwarcie, by nie gromadzić w sobie złości i rozwiązywać problemy u podstaw zamiast czekać aż narosną i poszukam sobie na przykład kochanka, żeby mu się wypłakiwać w rękaw w przerwie między orgazmami. No ja przepraszam, czy to jest jakieś nienormalne??? Czy proste, uczuciwe stawianie spraw, mówienie jak jest i postępowanie jak się czuje to jakiś debilny sposób na życie??? Nieżyciowy??? Niepraktyczny??? Niemodny może??? Wokół mnie pełno jest „upiększaczy” siebie i życia. I nie wiem kto jest szczęśliwszy – oni w swoim wyidealizowanym wyimaginowanym świecie, czy ja ze swoimi problemami i szczerością do bólu…

3 komentarze:

  1. o kochanku:…”wypłakiwać w rękaw w przerwie między orgazmami” hehe…dobrea może niech kazdy zyje jak chce po prostu? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. zgadzam się z moją przedmówczynią: „niech może każdy żyje jak chce”, a upiększaczy jest całe mnóstwo :)) pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  3. Żeby tylko to „jak chce” nie szkodziło innym.

    OdpowiedzUsuń