licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

wtorek, 21 lutego 2006

Wieże schowane...

…we mgle. Ano, i ja mam swoje wieże, tyle tylko, że Offca w swojej mieszka, a ja w swoich pracuję. Wjechałam na moje naste piętro, a tam za oknem mleko. Niesamowite uczucie mieć chmury za szybą.

Mija 57 dzień. W końcu ktoś wybuchnie i stanie się jakieś nieszczęście. Jak długo można???

Fotograf, kamerzysta i kierowca z samochodem załatwieni. Grzech mnie przekonał – jedziemy do ślubu zupełnie czym innym, niż planowaliśmy na początku. Niech chłop ma i się cieszy, w końcu żeni się ze mną, a potem może już być tylko gorzej:)))

Drugi tydzień przesypiamy całe noce. Smok we własnym łóżeczku, my we własnym. Legowisko w dzieciowym pokoju jeszcze funkcjonuje, bo muszę tego potwora jakoś usypiać, ale myślę, że już wkrótce pożegnam się z tym sprzętem. Dzielna Smoczyca:)))

Myślałam, że mi się sąsiad psychopata zresocjalizował. W kwietniu zeszłego roku poszedł siedzieć za znęcanie się nad matką. Grzech wydatnie mu w tym siedzeniu pomógł zeznając przed sądem co trzeba. Psychol posiedział do końca grudnia, po czym za „dobre kura jego mać sprawowanie” wyszedł. I był spokój. Mówił ładnie „dzień dobry” i kłaniał się w pas. Kleju nie wąchał, awantur nie robił – no anioł nie człowiek. W zeszłą sobotę wracałam ze Smokiem z basenu. Grzecha nie było, więc musiałam jakoś wtargać wózek i Smoczycę do domu. Spotkałam go na schodach. Złapał wózek JEDNĄ ręką i wtargał na DRUGIE piętro. Dla ułatwienia dodam, że w koszu wózka znajdowała się dosyć ciężka torba z mokrymi ręcznikami i innymi basenowymi bzdetami. Serce mi stanęło, jak go zobaczyłam, porywającego mój wózek, ale myślę sobie „nawrócił się” oraz „temu panu nie podskakujemy, bo jak nam przefasonuje buźkę tą silną łapą, to nam będą robili rekonstrukcję twarzy”. Podziękowałam grzecznie za wniesienie wózka i tyle. Cud się stał i więzienie kogoś zmieniło na lepsze…
Dwa dni temu jego matkę zabrało pogotowie, bo tak jej czymś przydzwonił w czaszkę, że straciła przytomność. A my przez dwie noce z rzędu mieliśmy koncert naćpanego wycia, walenia hantlami w podłogę, skakania, darcia się przez okna, biegania po klatce schodowej w samych batkach i inne atrakcje, o których prawie zapomniałam. Widać jednak się nie zresocjalizował cholera. Znaczy trza go tam posłać spowrotem, niech nad sobą pracuje…

2 komentarze:

  1. ee jak ktoś nałogowiec i psychopata to tak łatwo wychowanie nie idzie (albo wcale się nie da) – no niezłe macie atrakcje

    OdpowiedzUsuń
  2. a mi teń ślub najbardziej zapadł w pamięć z tej notki, tzn. przygotowania do ślubu. Powodzenia
    :)

    OdpowiedzUsuń