…10 sztuk.
Rano jak nowonarodzona po szamańskiej kuracji pognałam do Nowej tym razem nie wpakowując się pod tramwaj. Cały dzień spędziłam niczem skowronek BEZ gorączki. Dopiero w drodze powrotnej poczułam, że coś nie teges. „Przyjadę do domu to się kimnę.” Gówno. Przyjechałam do domu 16:05 – Smok w piżamie, w kuchni rozpiergol, słoiki jakieś co to je Małżonek przytargał 4 dni temu dalej stoją na środku, naczynia nie umyte, gazety na stole rozwalone, łóżko Smoka rozbebeszone, a Małżonek w rozciągniętym szlafroczku. Gówno. Umyłam naczynia, podałam Smokowi obiad, którego do tej pory nikt jej nie dał, sprzątnęłam gazety, ogarnęłam kuchnię, skrzętnie omijając te słoiki – poczekam aż nóg dostaną i same wyjdą nie ruszę za Chiny Ludowe, ubrałam Smoka. Małżonek w tym czasie udał się na zasłużony odpoczynek i był zaległ w sypialni w objęciach Morfeusza. Gówno. Zmierzyłam temperaturę – nie ma tragedii 37,8 da się żyć. Pomalowałyśmy ze Smokiem świnię skarbonkę w serduszka, potem clowna co od cioci Who dostała, potem obejrzałysmy bajkę. Małżonek nadal śpi. Gówno. Oględnie rzecz ujmując wyśpię się po śmierci, a z gorączką lepiej się sprząta. Czy ja już mówiłam, że gówno? No.
Dla ułatwienia dodam, że Smok spędził dzień z Teściuniuniunią a nie samopas, a Małżonek przed moim powrotem spędził w domu ponad godzinę i nie zrobił NIC.
Małżeństwo to wspólnota, więc może by uznać, że mąż wyspał się za Ciebie. Ale bałaganu zwyczajnie nie widzi. Nie widzi, bo ma inny punkt widzenia czy też leżenia. A jak się zamknie oczy, to też nic nie widać.
OdpowiedzUsuń