licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

czwartek, 31 stycznia 2008

Wczoraj się zaczęło...

…delikatnym łamaniem w kościach i zmiennym zimno-ciepło-zimno-ciepło. W pracy. No to postanowiłam wrócić do domu i umrzeć. Ale zanim wróciłam, umarłabym przez jakiegoś palanta w czerwonym chyba golfie, co był wymusił pierwszeństwo i byłby mi się uroczo wpakował w drzwi lewe. Dzieki ci bloże, za zdechłe resztki marnego refleksu. Uciekłam w prawo mieląc w zębach „no pewnie bo po chuj żyć wiecznie.” Drzeć na palanta mi się nie chciało i tak by nie usłyszał.

Wróciłam i padłam. Serial co miał być oglądany leży odłogiem do dziś, bo przespałam 3 godziny powyginana na obrzydliwej zielonej kanapie pomiędzy Smokiem, Frankiem i Świnią. Obudziło mnie urocze 38,4. Zapakowałam Smoka i siebie do łóżka, termometr wskazał równie urocze 39,2, zimno-ciepło-zimno-ciepło wzbogaciło sie o dreszcze i inne tam dziwactwa gorączkowe. Zapodałam sobie Fervex i zajęłam się ssssyczeniem. przez chwilę, bo mi się nie chciało wysilać. Efekt raczej mierny, nie sądzę, żeby cokolwiek dotarło do łepetynki. W nocy koło 01:20, 02:40, 03:15, 04:45 budziło mnie urocze 39,6.  Wypoczęłam doprawdy.

Poranek powitałam z zadziwiająco niskim 38,7. „Jak się czujesz kochanie?” Nosz kura mać doskonale jak widać i nie mów do mnie, bo nic nie jest ok i udawanie, że syczenia nie było nie wpłynie na zmianę mojego stanowiska. Sssssssss.

A potem wjechałam radośnie pod tramwaj niemalże. Przemiły pan motorniczy był łaskaw się zatrzymać, żebym mogła Cherry Devilka z torów usunąć. No, nie widziałam go, tak? Widocznie deszcz i 38,4 wpływa ujemnie nia postrzeganie świata.

Marudzę. Trochę. Niech mnie ktoś przytuli:(

APDEJT:
Mój nadworny znachor tudzież szaman zwany Aphazelem faszeruje mnie gripexem. Pomaga. Gorączka spadła. No dobra, mogę żreć to świństwo, ale do lekarza nie pójdę. O nie:)  :*

A kolekcja liczy już 9 sztuk:)))

APDEJT 2
Według szamana jestem: gupolkiem, ślamazarą, psują, bidulką, ciamajdą, mułkiem. Bywam też rozciamciana i rozmemłana. No chyba w końcu wezmę i walnę fochem:) Tyle końplementów na raz:)

8 komentarzy:

  1. Słyszałaś kiedyś o czymś takim jak lekarz i L4??

    OdpowiedzUsuń
  2. *przytula*who –> Przy poprzednich atakach chorobowych Kleosi nastękałem się na temat lekarzy. Zgadnij, czy mi się coś udało wskórać. :P
    Chyba mi się skończyły pomysły na argumentowanie i trzeba będzie prowadzać za rączkę i obiecywać łakocie, żeby była grzeczna u pani doktor ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Proponuję najpierw ją humanitarnie pozbawić przytomności a następnie zawieźć do lekarza w postaci worka ziemniaków.
    Niekoniecznie w bagażniku…

    OdpowiedzUsuń
  4. …proponuję nie przytulać i nie prowadzić za rączkę tylko kopnąć w piękny tył Cleosi i pokazać gdzie jest miejsce chorego… no chyba że czeka na zapalenie płuc i chce sprawdzić czy wtedy będzie równie Twarda… :-(

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakże się cieszę, że się tak o mnie troszczycie. Tank U all:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie chce, niech nie idzie. Samo przejdzie… A po drodze będzie miało piękne wizje ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tia… i niech przy okazji odkryje nowa konstelacje gwiazd zwana tramwajem :P po cztery gwiazdy na wagon i trzy na pantograf (albo dwie na połówkowy).Ja słyszałem, o jakichś dyskusjach o ezoteryce, ale w takim stanie to raczej zezoteryka ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie słyszałam, żeby miała wstręt do osobistych szoferów i limuzyn. A że na to zasługuje – nie ma gadania.

    OdpowiedzUsuń