licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Jest u Smoka...

...w klasie taka dziewczynka. Nazwijmy ją roboczo Natalką na przykład. Od dwóch lat z Natalką użera się cała szkoła - dyrektorka, która prowadzi informatykę, i która usłyszała, że jest głupia i śmierdzi, pani z angielskiego, która jest głupią babą, wychowawczyni, która musi opanować to tsunami chamstwa przez kilka godzin dziennie. Użerają się wszyscy, tylko nie rodzice Natalki - do niedawna przynajmniej. Bo otóż rodzice przez ponad rok odmawiali przyjęcia do wiadomości, że dziecko jest nadpobudliwe, ma problemy w nauce, zachowuje się karygodnie i powinno się z nim iść do psychologa. Gdzież tam. Rodzice - pedagodzy gimnazjalno-licealni absolutnie, kategorycznie zaprzeczyli wszystkim faktom, stwierdzając, że to szkoła sobie nie radzi z Natalką. Dzieci w klasie słusznie czy nie, to już inna sprawa, dostawały kary zbiorowe, za chamskie zachowanie Natalki, być może nauczyciele sądzili, że odpowiedzialność zbiorowa jakimś cudem tu zadziała. Nie zadziałała.  Dopiero całkiem niedawno rodzice Natalki przyznali przed sobą i w rozmowie z wychowawczynią, że coś jest nie halo i z Natalką należy coś zrobić. Coś tam uzgodnili, szczegółów nie znam, poczynili zobowiązania, być może nawet poszli do tego psychologa. I dobrze, bo byłam bliska zrobienia akcji wśród rodziców pisania petycji do dyrekcji szkoły, żeby przeniosła Natalkę do innej klasy. Nie bardzo uśmiecha mi się, że Smoczyca słucha i patrzy jak jakiś dziecior wyzywa nauczycielki od śmierdzących, głupich i brzydkich. Jeszcze chwila i wsadzi im kosz od śmieci na głowy i każe stepować.

Natalka była dzisiaj na balu przebierańców. Jako jedyna domagała się głośno i ostentacyjnie poświęcenia 100% uwagi wszystkich obecnych w sali, chodziła po klasie, kiedy wszystkie dzieci siedziały i jadły, krzyczała, sprzeciwiała się obecnemu ojcu. Tatuś na to "Natalko jak masz bose stópki to idź na dywanik, bo ci zmarzną nóżki" i tak ciągle ciucianiem w ten deseń.
Straciłam cierpliwość po 10 minutach słuchania tej gadki grochem o ścianę, ale nie mój cyrk, nie moje małpy, słowa nie powiedziałam.

Po kwadransie podeszła do mnie sama Natalka "Proszę panią, zabawa andrzejkowa była bardzo fajna, najfajniejsza chyba. Bardzo mi się podobała." Dziękuję ci Natalko, cieszę się, że ci się podobało. Zabawę andrzejkową, jak pamiętamy organizowałam i prowadziłam ja. Natalka usłyszała tam parę razy, że jej głowę urwę przy samym tyłku, z uśmiechem na ustach, ale tonem odpowiednim, jeśli nie zostawi tych balonów, nie usiądzie natychmiast, nie przestanie wrzeszczeć. Zobaczyło dziecko konsekwencję i wyznaczone jasno granice i uspokoiło się w 20 minut. Podobnież reszta bandy hunów zresztą.

Nie jestem mistrzem wychowywania dzieci, nie mam doświadczenia kilkudziesięcioletniego, ot 8 lat posiadania w hodowli Smoczycy - pierwszego roku nie liczę, bo żarła i spała wyłącznie. Nie znam się na wszystkim, wychowywanie dziecka traktuję jak nieustający eksperyment, w którym Ona uczy się mnie i życia, a ja ciągle uczę się Jej i metod. Ale kurna, niech mi ktoś powie, że ciucianiem i "bezstresowym wychowaniem", cokolwiek ono w tym wypadku znaczy zwojuje się więcej, niż dotrzymywaniem słowa zawsze i siłą spokoju w histerycznych sytuacjach. Efekt jest taki, że Natalka swojego tatę miała w nosie, ale jak spojrzałam na Nią, kiedy się darła bez sensu, to usiadła i siedziała spokojnie, zapychając się pizzą.
Nauczycielom współczuję - dwadzieścia lat temu dostałaby Natalka po dwa razy linijką po łapkach, stanęłaby w kącie, przepisywałaby sto razy zdanie jakieś, środki perswazji jakieś były - teraz nic jej nie można zrobić. I to nie, żebym była za biciem biednych dzieciątek, ale jak słyszę, że smark taki mówi do nauczyciela, którego powinien szanować z racji tego, że jest starszy chociaż, o posiadanej wiedzy nie wspomnę - że śmierdzi i jest beznadziejny, to mi się włącza opcja aborcyjna niezależnie od tego, że dotyczy ośmiolatki. I to nie to, że nauczyciele są daremni i nie potrafią być autorytetami, ale przynajmniej nie tylko to - to rodzice Natalki spieprzyli sprawę jakieś 3-4 lata temu, jak tylko Natalka zaczęła na nich wrzeszczeć. I blog mi świadkiem, że tym razem z czystym sumieniem mogę powiedzieć, aż się sama temu dziwię, że to nie wina naszego systemu edukacji, kształcenia pedagogów, czy innych bzdetów pod tytułem szkoła sobie nie radzi.

No bo jeśli ja, która nigdy nie uderzyła Smoka (no dobra raz, ale miała 3 lata i wybiegła mi na ulicę - wystraszyłam się i mię poniosło lekko na 3 klapsy) mam odruch odwinięcia się na odlew na samo słuchanie tego wszystkiego, co Natalka z siebie wydaje paszczą... to znaczy, że się dzieje i to źle się dzieje.

7 komentarzy:

  1. A pomijając Natalkę i jej rodziców - może pani rzeczywiście śmierdziała?

    Uczymy nasze dzieci kretyńskich zachowań pt: nie rób tak, nie mów tego, itd. A przecież każdy z nas spotkał w swoim życiu takiego śmierdziucha. Kretyńskie wychowanie zabrania nam mowić ludziom wprost, że śmierdzą.
    W efekcie - ono się czują świetnie, a my się męczymy.

    Brawo Natalka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "A pomijając Natalkę i jej rodziców - może pani rzeczywiście śmierdziała?"

      Jumping to conclusions, my dear. ;)

      No tutaj chyba należałoby spytać inne dzieci, czy również to zauważyły. Bo bardziej prawdopodobne wydaje mi się, że po prostu Natalka wyraziła swoje 'uznanie' albo nie podeszły jej perfumi pani. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że w szkole podstawowej częściej spotkać można było panią zalaną flakonem cuchnących perfum (de gustibus non est disputandum) niż niedomytą i walącą śledziem.

      Usuń
  2. Ja się dołączam do wypowiedzi powyżej i nie zgadzam się z tym ,że to całkowicie wina rodziców. U chrześniaka w przedszkolu nazwijmy go Kubuś Pani nauczycielka stwierdziła ,że Kubuś jest niedobry, cały czas biega, skacze , bawi się na zajęciach z angielskiego i dosłownie rodzice tak raz na tydzień słyszą,że Kubuś jest be. Natomiast w moim przekonaniu to z nauczycielką jest coś nie tak skoro sobie nie może dać z dzieckiem rady - być może nie nadaje się na przedszkolankę, nie jest w stanie zainteresować dziecka, zabawić go. Oczywiste jest ,że najwspanialsze dzieci to takie , które posłusznie bawią się w kącie klockami przez iks godzin ,ale te wymagające uwagi i zainteresowania to już są be. Cleosiu sama stwierdziłaś,że z Natalką dałaś sobie radę w 20 minut więc .... może nauczyciel powinien zmienić fach ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że najlepiej byłoby, gdyby wszystkie dzieci były najwspanialsze i (oczywiście) wiemy, że tak nie jest. Skoro pani ogarnia np. 20 dzieci, a tylko z jednym ma problem, to wnioskujesz, że jest to wina pani? Moim zdaniem przemawia przez Ciebie fakt bycia rodzicem chrzestnym. Nie wierzę, że reszta przedszkolaków w tym przedszkolu jest święta.

      Usuń
  3. Po primo - mnie wolno więcej niż nauczycielowi, bo nauczyciel dziecka urwaną głową postraszyć nie może, gdyż dziecko się poskarży i będzie dyscyplinara.
    Po secundo gdyby pani faktycznie śmierdziała Who miałaby rację, ale jakie jest prawdopodobieństwo, że wszyscy nauczyciele w szkole śmierdzą, są starzy i głupi?
    Po tertio rodzice sami w końcu przyznali, że z Natalką nie radzą sobie również w domu i oznajmili, że faktem jest, że w domu rządzi najpierw Natalka, potem szczury Natalki są najważniejsze, a oni są na końcu łańcucha pokarmowego. Ten fakt chyba mię umknął był, ale wskazuje na to, że nie tylko w szkole tak było, ale i w przedszkolu i domowych pieleszach.
    Ubiłabym zwyczajnie i tyle. A potem dopiero brałabym się za program naprawczy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyzwyczajaj się. W każdej klasie znajdzie się taka Natalka...

    Może pomogłoby, gdyby inne dzieci ją zbojkotowały?

    OdpowiedzUsuń
  5. I jeszcze chciałam dodać, że wylanie na siebie flakonu perfum to też śmierduchowatość. Ma prawo dziecku nie pachnieć :))

    OdpowiedzUsuń