Dziś też plan napięty, chociaż sobota. Jakoś tak czuję się egzystencjalnie sflaczała, a to oznacza, że trzeba sobie dowalić planów i pomysłów do zrealizowania, bo w przeciwnym wypadku skisnę i mchem porosnę. Zatem - zagęszczam ruchy.
Właśnie Diaboł przygnał z Maroka z gatkami z piżamy naciągniętymi niemal pod brodę. Sekunda i Smok prezentował dokładnie taki sam poranny, piżamowy, wieśniaczy obraz. Niech mnie ktoś przytuli. I chodzą tak po domu i cieszą się jak dwa głąby. "Bo tak chodzili Flip i Flap Cleosiu przecież." Zatem mam w jadalni komedię amerykańską z wczesnych lat dwudziestych ubiegłego wieku. Niestety nie niemą.
Nie posiadam zdolności żebraczych, nie potrafię chyba namawiać na głosowanie, agitować roztaczając wizje własnego talentu i superdoskonałości w kleceniu zdań podrzędnie złożonych, opisujących moją rzeczywistość. Jeśli jednak tu przychodzisz, czytasz, jakośtam Ci się podoba i...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz