licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

poniedziałek, 20 października 2003

To była taka normalna...

…rodzinna niedziela. Wstałam sobie rano, poleciałam z Traktorem na szkolenie, łaziłam 4 godziny, nogi mi z dupy wylazły i poszły w siną dal, przyszłam do domu, padłam i zasnęłam snem sprawiedliwej, a potem sąsiad próbował zamordować sąsiadkę…
…Otóż tak…udusić ją chciał…zwyczajnie… i jak mi teraz Banalna powie, że tyle się u mnie dzieje to uduszę Ją osobiście…Początek znam z opowiadań Grzecha, bo spałam i nie słyszałam nic. Grzech w łazience był, kiedy usłyszał, że Pani Krysia wzywa pomocy. Od razu zaczął dzwonić na policję, bo przecież wie, że syn Pani Krysi klej wącha i nie panuje nad sobą, więc bogowie wiedzą, co tam się dzieje. Zresztą o wąchaczu pisałam tu już kiedyś…Zanim połaczył się z oficerem dyżurnym, Pani Krysia stała przed naszymi drzwiami i dobijała się rozpaczliwie. Resztę już widziałam osobiście, bo łomot w drzwi mnie obudził. Zapłakana, roztrzęsiona, jąkająca się Pani Krysia została przeze mnie zatargana do kuchni, posadzona na krześle i zapewniona, że tu Jej syn nie znajdzie. Grzech zadzwonił na policję jeszcze raz. Przyjechali szybko i poszli z Panią Krysią na górę bo debil zabarykadował się w mieszkaniu. A ci kretyni policjanci chcieli, żeby Pani Krysia udawała, że chce psa z domu zabrać – i fajnie – ale ryczących krótkofalówek nie wyłączyli. Więc debil się zaparł wołami i nie wpuścił władzy do domu. Pani Krysia pojechała na komisariat na przesłuchanie, a my zjedliśmy obiad i pojechaliśmy do lasu, coby Cleosi mogła przytargać do domu wieeeeeelki bukiet jesiennych dębowych liści.
Wróciliśmy po dwóch godzinach, a Pani Krysia już na nas czekała. Z podziękowaniami, jakby było za co dziękować. No czy to coś dziwnego, że pomogliśmy sąsiadce, że dałam Jej soku, że pogadałam z Nią chwilkę, żeby się uspokoiła??? Powiedziała nam, że w życiu by się nie spodziewała, że debil na Nią napadnie. Nawąchał się rozpuszczalników jakichś, przewrócił Ją i zaczął dusić. Ale sprytny był, bo nie łapał za szyję, żeby śladów nie zostawić, tylko dłonią za twarz zatykając usta i nos. Skurw… Słów brak. Cudem chyba tylko Pani Krysia zdołała go ugryźć, podnieść się i uciec do nas. Cudem, bo Ona ma jakieś 160 cm, nadwagę i chore serce, a debil ma ze 190 cm i silny jest jak młody byk.
Póki co skończyło się szczęśliwie. Debil siedzi na dołku, mają go skierować na badania psychiatryczne. Pani Krysia pierwszą noc od dawna przespała spokojnie. I pies Lord trochę odetchnął na pewno.
To straszne, że żeby żyć spokojnie na zasłużonej emeryturze Pani Krysia musiała donieść na własnego syna. Oskarżyć własne dziecko i być może posłać je do psychiatryka lub więzienia. Ale z drugiej strony, co zresztą powiedziałam Pani Krysi, dobrze, że tak się stało jaksię stało, bo nareszcie jest powód, żeby go zamknąć. Całe szczeście, że nic się nikomu nie stało.

To była taka spokojna rodzinna niedziela…

3 komentarze:

  1. To ja juz nic nie dodam…:))))/ale prosze nas informowac o ‘synku’ pani Krysi!!/

    OdpowiedzUsuń
  2. przypomniała mi się „Ballada o Januszku”
    brrrrr… powinni go zmknąć w lochach za głupi łeb na łańcuchu do ściany :/

    OdpowiedzUsuń