licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 8 października 2003

Trzeci był...

…Dziobak. Poznałyśmy się na studiach. W zasadzie najpierw przez pierwszy semestr ja Jej nie poznawałam. Przyszedł do mnie kiedyś jeden z doktorów i mówi: „Pani Cleos proszę znaleźć Panią Dziobak i zrobicie cośtam wspólnie”, na co ja oczywiście „Poszukam”, na co Dziobak stojący obok „Od pół roku razem studiujemy, nie musisz szukać”. No tak to było…przyznaję nie mam pamięci do narodu. Znaczy nazwiska pamiętam, twarze też, tylko z dopasowaniem miewam problemy.
No i studiowałyśmy sobie razem 5 lat. Dziobak ma dobre serce i chęć niesienia pomocy ludziom, jak nie przymierzając skrzyżowanie Matki Teresy ze Świętym Mikołajem. Więc w ramach tej pomocy trochę Ją wykorzystywałam (zresztą nie tylko ja bo i reszta świata). A to jakieś notatki mi były potrzebne, a to książka, a to ksero. No różnie jednym słowem. Najlepiej o Jej przeogromnej cierpliwości świadczy fakt, że przez 5 lat studiowania ani razu nie korzystałam z wydziałowej biblioteki, bo Dziobak zawsze dał się uprosić, żeby „przy okazji” coś mi porzyczyć.
Dziobak jest cierpliwa jak słoń, pracowita jak muł i naiwna jak… no jak nie wiem kto…Ambitna, zdolna i czasem tak łatwowierna, że mam ochotę walnąć Ją w czaszkę, ale taka już jest kochana no i co ja na to poradzę. Zwyczajnie nie pomagają tłumaczenia, tłuczenie do głowy, że debilnie robi. Uważa, że nie robi debilnie bo skoro pomaga, to dobrze robi. No i tak w koło Macieja. Zresztą – taka natura – po 5 latach przyjaźni pogodziłam się już z tym, że nic nie ściągnie Jej z chmur. No… może ostatnio trochę opadła na ziemię i chwała Jej za to.
Dziobak ma niezmierzoną wiarę w ludzi. We wszystkich dopatruje się czegoś dobrego, pozytywnego i porządnego. Wkurzała się naprawdę tylko 2 razy: raz jak Ją napadli w centrum miasta, i drugi raz jak włamał się ktoś do drugiego mieszkania rodziców i posprzątał wszystko – tylko wanny chyba nie wyniósł. No wtedy się wkurzyła i chyba nawet przeklęła parę razy.
Na początku 3 roku studiów rzuciałam hasło, że na następne wakacje jedziemy razem do Hiszpanii. Oczywiście Dziobak w swej świętej naiwności myślała, że żartuję, więc zdziwiła się w okolicach kwietnia, kiedy powiedziałam Jej, że potrzebuję od Niej kasę na pierwszą ratę bo jedziemy do Lloret. Pojechałysmy w lipcu. I tu okazało się, że dobrze jest mieć takiego Dziobaka, który robi za mój własny głos rozsądku i przypomina, że czasem trzeba spać, jeść, wrócić do hotelu, nie zakochiwać się w nieznanych 18-letnich Niemcach, nie brykać z nimi na plaży i nie dać się uwieść Legioniście. Łolamatko. Dwa tygodnie razem – posądzono nas o skłonności lesbijskie, zrobiłyśmy w łazience bajzel wszechczasów, pozwiedzałyśmy co trzeba, nie pożarłyśmy się ani razu…Osiągnięcie niesamowite, bo z moim wrednym charakterem i łagodnym podejściem Dziobaka była szansa, że się pozabijamy.
Obiecałyśmy sobie równie spontanicznie jak Hiszpanię, że pojedziemy kiedyś razem do Kenii. I pojedziemy już moja w tym głowa. Co prawda miało to być w te wakacje po obronach, ale nie wyszło. Cóż życie rodzinne. Dziobak ma swojego Gucia (nareszcie normalnego), ja Grzecha i jakoś umknęło. Ale jak się zaprę zadnimi nogami to pojedziemy do tej Kenii jakem Cleos.
Dziobak ma w sobie ciepło, które ogrzewa, kiedy w sercu zimno i zna gorące słowa co osuszają łzy. Wiele razy płakała mi w rękaw lub słuchawkę i ja wiedziałam i nadal wiem, że mogę się przy Niej wypłakać i zawsze mnie zrozumie. Dziobak jest jedną z nielicznych osób, które potrafią znosić moje krytyczne uwagi i która zawsze jest ze mną szczera i oczekuje szczerości nawet bolesnej. Ma siłę, z której chyba nie zdaje sobie sprawy. I może to dobrze, bo gdyby wiedziała jaki ma potencjał może zwredniałaby na moje podobieństwo?
Po jedynym kryzysie naszej przyjaźni wiem, że jeśli tamto przetrwałyśmy, już nic nas nie złamie i nie ma takiej siły, która zniszczyłaby to, co jest między nami. Pomimo tego, że nie widujemy się często wiem, że to jest TA osoba, Ta, na którą zawsze mogę liczyć, która nigdy nie zawiedzie, która zawsze będzie kiedy jej potrzeba i która wysłucha, zrozumie, pocieszy albo kopnie w tyłek na opamiętanie.
Jednym słowem Dziobak po prostu JEST… jest i to wystarcza, żebym miała pewność, że Przyjaźń ma oblicze ciepłe i wrażliwe…jak Ona…

13 komentarzy:

  1. to jeszcze by ci się przydał ktoś do kopania po tyłku :-p żartuję oczywiście

    OdpowiedzUsuń
  2. co Ty masz w sobie ,ze takimi fajnymi ludzmi sie otaczasz?
    he?:)

    OdpowiedzUsuń
  3. —>Offca
    ten od kopania będzie czwarty—>Banalna
    najboskiejsza jestem, no:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. to co tytuł najwredniejszej gwiazdy przypadnie mi ?:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ci….i zmaknij dziób nie zdradzaj tajemnic kto w plejadzie gwiazd będzie kolejny:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem wzruszona… to miłe, że napisałaś o mnie tyle dobrych rzeczy, za co Ci dziękuję :) poniekąd pozwala to podtrzymywać wiarę we własne siły i słuszność podejmowanych działań…

    OdpowiedzUsuń
  7. Cleos przyciąga do siebie tyle fajnych osób w myśl zasady „przeciwieństwa się przyciągają” :).

    OdpowiedzUsuń
  8. —>Dziobak
    to nie „miłe rzeczy” tylko prawda. Jesteś też czasem durna jak but, ale to przywara ogółu narodu więc spokojnie jak na wojnie – da sie znieść:)))—>Ala
    znaczy, że skoro przyciągam fajne przeciwieństwa to jestem niefajna???:(((

    OdpowiedzUsuń
  9. no to pisz dalej, bo ni ma co czytac

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć. Przyszłam się pożegnać. Przepraszam, ale nie dałam rady z tymi pytaniami. Mam urwanie głowy.
    Papa.

    OdpowiedzUsuń
  11. spokojnie jak na wojnie…i uważaj na siebie:))) Cmoki jak smoki:)))

    OdpowiedzUsuń
  12. gratuluję. Trudno dzisiaj o przyjaźń. Prawdziwą

    OdpowiedzUsuń