licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

poniedziałek, 30 lipca 2007

Tygodniowe obchody...

…smoczych urodzin rozpoczęły się w sobotę. Męczące to trochę, ale rodzinnej tradycji musi stać sie zadość.

W sobotę pojechałyśmy na jeżyny. Pięć godzin zbieractwa zaowocowało zagubionymi w akcji okularami, oraz 7 słoikami zaprawionego soku do Cleos’ Drinks. Mniam. Smok zbierał dzielnie i nawet nie kwęknął. ODznaka Leśnego Ludka należy mu się jak złoto. Ja tymczasem po jeżynach wyglądam jakby mnie napadło stado wściekłych kotów, ale cóż tam, warto było.

W niedzielę zawitaliśmy do ZOO. Nie wiem jak to się dzieje, ale po 6 godzinach łażenia, my z Grzechem z lekką zadyszką ledwo doszliśmy do auta, Smok zaś biegając jak szalona wokół nas zrobił 6 x taką trasę i padł dopiero w samochodzie.
Deresz na biegunach został ochrzczony dźwięcznym imieniem Scooby Doo, co mnie wcale nie dziwi, bo to smoczy idol. Na dobranoc wybiegający z łazienki Smok znalazł na łóżku pidżamę z ulubieńcem i już nic Jej do szczęścia nie było potrzeba.

Teściuniuniunia okazała się niezmiennie starą, wredną suką, ale to jakby nie nowina. Już mi się nawet nie chce wkurzać, chociaż jak sobie tylko o tym pomyślę, to mi się krew gotuje i zęby same zgrzytają a w głowie rodzą się znikąd życzenia niekoniecznie szczęścia. Tylko Smok powstrzymuje mnie od tego, żeby całkowicie zerwać stosunki dyplomatyczne i otwarcie wypowiedzieć wojnę. Bo Smok Babcię Teściuniuniunię kocha, chociaż naprawdę nie wiem za co. Pewnie jak to dziecko, zupełnie za nic…

W Nowej wymyślili mi przezwisko Lempweiler – ciekawe dlaczego???:))) Nawet mi się podoba:)))

2 komentarze:

  1. „Leśny Ludek” będzie jak nic !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. … boś groźna Dziewucho niczym rottweiler ;-)

    OdpowiedzUsuń