licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

poniedziałek, 9 lipca 2007

Upojny wieczór...

…spędzam wykonując radosne prace ogrodnicze (odrobaczam kwiaty), stolarskie (imadło, wicol i kukiełki Smoka), sprzątacze (chlew generalny), budowlane (wybieram bruk klinkierowy ręcznie formowany), zabawowe (mamusiu zlób mi ziabę z ciastoliny, mamusiu zlób mi kota, zlób mi kwiatka, zlób mi psa, mamusiu co mam zlobić? to ziaba, to koń, to naleśnik), poradnicze (rady nie od parady ciotki Cleosi), kucharskie (kochanie wstaw wodę na makaron, bo już jadę).
Jeśli ktoś się ośmieli zdziwić, że bywam czasem zmęczona to ubiję jak psa Burka.
Do tego wszystkiego wymyślam jeszcze dinozaury, bo syn naszego Boba Budowniczego chce dinozaury na ścianach swojego pokoju, a ja zbieram na doga niemieckiego i mam jeszcze w planach zieloną bieliznę podczas zakupów z Who (w odwrotnej kolejności, ale to szczegół). Gdybym się mogła rozpięciorzyć – bo gdzieś tam po drodze muszę się jeszcze spotkać z adwokatem, chcę się spotkać z Iwą, muszę zrobić tygodniowe zakupy, dopilnować szalunku, pojechać do majstra od murowanej kuchni, zastrzelić się na przykład – to ja bardzo chętnie poproszę. W tym wszystkim praca w Nowej to pikuś i bułka z masłem i w ogóle sama przyjemność i wypoczynek, bo przynajmniej nie muszę latać jak powalona i odbieram tylko 10 telefonów dziennie. Zdaje się, że jak będę chciała odpocząć będę sobie robiła nadgodziny.
Błagam, ja już chcę na Hacjendę, na ten ganek z wielkim stołem i bujanym fotelem, na ten wygwizdów, do skrzypów polnych, moich trzech dębów i zdechłej jabłonki. I ja wiem, że za chwilę wszystkie posiadaczki domów (Who, Banalna, Skaf, Shibaa i reszta) pozbawią mnie złudzeń, że w domu sobie już ABSOLUTNIE nie odpocznę. Ale przynajmniej mi będą ptaszki pitolić, świerszcze grać i wiatr wiać i zaspokoję potrzebę ciszy i świętego spokoju od gnania.
Tak bym sobie zwolniła trochę, ale nie mam kiedy:)))

1 komentarz: