licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 10 listopada 2010

Niniejszym władzą...

…nadaną mi przez Mój Majestat ogłaszam dzień 11 listopada Dniem Zakończenia Robót Jadalnianych! Proszę powstać i do hymnu

„Jadalnia nasza już nie przestrasza
i nie ma bata, piękna jak i cała chata.”

Po hymnie.

Jutro z rana w ramach świętowania umyję okno, wypiorę kwiatki i jak Diaboł zamontuje halogenki będę siedziała i gapiła się jak sroka w gnat, a potem się chyba rozpłaczę ze szczęścia. A co, będę miała błyszczące oczęta przynajmniej.

Powinnam iść spać, bo w ramach obchodów niepełnoletności nie spałam do 2giej prawie, kolejnego dnia do północy, a niezmiennie wstaję o 5tej. Padam na twarz lekko. Tym bardziej, że z kolei w ramach jutrzejszych obchodów DZRJ pomalowałam tę cholerną jadalnię niemal w całości SAMA. Otóż już wiem jak się czuje człowiek z przykurczem dłoni, który to przykurcz idealnie pasuje do uchwytu wałka malarskiego. Może komuś coś machnąć z rozpędu?

A propos, będę się musiała zmobilizować w niedzielę i namalować ten obraz, co to go już sprzedałam.

Z wieści romantycznych byliśmy na „Pile VII” 3D. Ojezusienazareńskikochany. Rzeźnia. Mła uwielbia takie jatki, ale obiektywnie muszę przyznać, że zamykałam oczy wtulając się w diabołowe ramię dokładnie w tych samych momentach, w których zamykałabym oglądając to na DVD na przykład. Zatem największej krwawej łaźni 3D nie widziałam, ergo nie należy wydawać kasy na horrory w trójwymiarze, bo Cleosia i tak w kluczowym momencie zamknie oczęta lub przesłoni je nachosami. How sweet.

Z wieści zaskakujących zostałam zaskoczona, powalona i absolutnie wykosmiczona i MUSZĘ to tu napisać, żeby naród wiedział, że jestem mułem, który marudził na diabołowe nadgodziny. Otóż te nadgodziny zmieniły się w czarnego niczym mój charakter laptoka call him Lenny, któregoż Diaboł wręczył mi chwilę po północy w dniu obchodzenia. Odszczekuję marudzenie i jęczybulenie. Piekielna niespodzianka sprawiła, że nie mogłam zasnąć z wrażenia, nie znalazłam właściwych słów, nie mogłam również znaleźć sobie miejsca. Ustalmy jedno – właściwe miejsce Cleosi jest w zgięciu diabolego ramienia, to fakt. A bilecik dołączony do Lenny’ego czytam po raz pierdylionstutysięczny i uśmiecham się do siebie i do tego, co w nim wyczytuję. Fajnie jest mieć fajne  życie wiecie? Przypomnijcie mi to jak będę narzekała na Drożdża/pracę/rodziców/teściów/byłych teściów/cokolwiek co mi nie przychodzi w tej chwili do głowy. Na tę okoliczność przypomniał mi się cytat wart zapamiętania „Znowu wszystko w moich rękach, bo Bóg nam tu raczej nie pomoże. Jak zwykle zresztą.” To z Ziemiańskiego, jakby się ktoś, pytał – trafnie zaiste.

Amen

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz