licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 10 stycznia 2010

Brak kaca...

…co cudowne uczucie doprawdy. Po trzech Orgazmach dostarczanych przez barmana powinnam mieć, a nie mam.

„Ona idzie z czymś dużym…” Jakaż ulga odmalowała się na twarzy Kate, kiedy okazało się, że to nie pies… (tym razem). Nawet mi z radości prezentem nie przywaliła w czapkę:) Do twarzy Jej będzie, a w zasadzie to czego innego, ale nie mogę się wyrażać, gdyż jak ustaliłyśmy z Who mam klasę (też), a Ona do tego jest inteligentna i mądra (no powiedzmy).

Tradycyjnie dostałabym w ryja na parkiecie, ale jak oświadczyłam Kate, ja z parkietu nie schodzę w popłochu. Rezultat po zostania był taki, że juhas ostał się stać w kątku. No życie.

A w ogóle kiedy słyszę końplementy w klimacie „ruszasz się jak prawdziwa tancerka”, to mi się włącza terminator. „Obserwowałem cię, wiesz?” Wiem, motyla noga, trudno było nie zauważyć. I udałam się zobaczyć co Mąż porabia. W końcu skoro Kobieta Armii może być w ciąży, to ja mogę mieć Męża. A co.

Ubawiłam się, uśmiałam, wytańczyłam, wymiziałam. Dzięki, Kate:)

1 komentarz:

  1. Ja za mizianie nie odpowiadam! W pozostałym zakresie: cała przyjemność po mojej stronie!

    OdpowiedzUsuń