licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

sobota, 30 stycznia 2010

Jak tak sobie wstanę...

…o 8.00, o 9.30 wymarznę na hacjendzie, to po powrocie odczuwam niespotykany power. Chociaż zaraz po wejściu do domu stwierdziłam, że potrzebna mi natychmaist i niezbędnie fukcja „pauza”, niezależna ode mnie. Taka, którą można włączyć i żebym jej sama nie mogła wyłączyć. BO przyszlam i zamiast klapnąć, napić się herbaty czy coś, zabrałam się za podlewanie kwiatów (a kilometry na hekatarach lecą) i sprzątanie kuchni i obiadu robienie. Nicnierobienie poszło się wypasać. No nie potrafię, no.

Czym jest zapowiedź poniedziałkowej rozmowy z Szefem S – pojęcia nie mam. Miałam nie mówić, że „strach się bać”, to nie mówię. Zresztą, taki rodzaj strachu nieco mi obcy jest. Chociaż z  Who nieustannie zastanawiamy się, kiedy Szef S mnie zwolni, z powodu braku cierpliwości do mojej osobowości. Hmmmm, trudny ze mnie człowiek czasem, bo od innych wymagam nieco tylko mniej niż od siebie, a to i tak niektórych przerasta. Czasem to widać.

Druid okazał się nie tylko schizofrenikiem, do czego zresztą sam się przyznał, nie tylko facetem opętanym myślami samobójczymi, ale także tchórzem. O ile dla schizofreników, jako ludzi chorych mam wyrozumiałość, o ile samobójców mogę poddawać autorskiej terapii cleosiowatością, o tyle tchórzami się brzydzę. Zwyczajnie po ludzku tracę resztki szacunku. Granica cierpliwości została przekroczona. Who, moja ostoja moralności (ekhe) mówi, że powinnam zrobić to, co zamierzam zrobić, a Kate Ją popiera. Hmmmm. Dylematy moralne są mi obce raczej, sumienia nie posiadam na stanie i wyposażeniu. Zastanawiam się raczej JAK i KIEDY niż CZY. Myślę sobie, że poniedziałek to będzie dobry dzień na zapach napalmu o poranku.

2 komentarze:

  1. Tylko opowiedz potem jak było :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooo!
    I nie chrzań, że Cię zwolni:) Nikt nikogo nie zwalnia pierwszego!

    OdpowiedzUsuń