licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 24 stycznia 2010

Robię się chyba...

…jakaś starzejąca się czy coś. Zaczynają mnie męczyć schizofreniczne zjawiska wokół, które do tej pory tylko mnie bawiły. Nieudolność zaczyna mi działać na nerwy, zamiast przywoływać na usta uśmiech politowania. A już nieudaczne próby odgrywania twardziela, którym sorry, ale się nie jest doprowadzają mnie do pustego śmiechu nad pustogłowiem i lekkiego wścieku. Tym bardziej, jeśli to wszystko służbowo. Margines cierpliwości niebezpiecznie przesuwa mi się do granicy włączania terminatora. Niedobrze. Bynajmniej nie dla mnie, bo chociaż jeszcze nigdy głosu nawet nie podniosłam i postrachu nie sieję, w słodkich słowach mogę w końcu wyjawić najskrytsze me myśli i może one w końcu doprowadzą do tego żałosnego zwisu na jakimś strychu, o którym tylko dużo się mówi, dla zwrócenia na siebie uwagi.  Doprawdy, każdy zadeklarowany samobójca powinien przechodzić test na determinację dostając do ręki paczkę żyletek z instrukcją „nie pierdol koleś tylko rób to tu i teraz, bo mnie głowa boli od słuchania jęczybulenia”. 98% wymięknie, a te 2% należy leczyć, albo dobić. Na inne działania szkoda czasu. Bo zebranie się w sobie w celu zrobienia sobie kuku kosztuje dużo nerwów, sporo odwagi, trochę bólu i ogrom cierpienia. Zatem zaczyna mi się niebezpiecznie podnosić ciśnienie, do poziomu, na którym nie grozi mi herzklekot, a jedynie wybuch godny jakiegoś Aconcagua, czy coś. Prywatnie potraktowałabym to nawet jako niezłą rozrywkę, powód do gorących dysput nad sensem istnienia oraz Istnienia, dodatek do mioteł, Wiedźm i odskocznię od normalności. Każdy ma w końcu w bliższym lub dalszym otoczeniu wariata, który ku uciesze gawiedzi bredzi od rzeczy i opowiada historie żółtej ciżemki. Prywatnie – extra – lepsze to niż Discovery. Służbowo, w połączeniu z wszelkimi objawami schizofrenii, a do tego patałachostwa zawodowego – NIE-DO-ZNIE-SIE-NIA.

Kate mi powiedziała kiedyś, że niech ja dbam o Jej wątłą psychikę dziecięcą i nie zadręczam Jej cytatami z konwersacji oraz z pewnego bloga. Ma dziewczyna szczęście, że w imię przyjaźni odpuściłam. Sama mam to na codzień i nie mam pojęcia ile jeszcze wytrzymam, ale jak mi nerwy puszczą, to będzie się działo!

3 komentarze:

  1. Dziecięcą? Że watłą i kruchą, nieskażona złem tego świata itd., ale że dziecięcą?
    Przy okazji podeślij no mi tego wampira energetycznego – naprostujemy go na Normę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A, ewentualnie z przyjemnością popatrzę na twą rozprawę ze służbową schizofreniczną rzeczywistością:)

    OdpowiedzUsuń
  3. zaczęłam od tego, iż poinformowałam Pana, że mnie oczy kota ze Shreka nie ruszają, szczególnie w jego wykonaniu i żeby przestał pić kawkę i zabrał się do roboty, bo strony igoogle się na pamięć nie musi uczyć, a to może być jego ostatnia kawa w tym miejscu. Ruszył się. I oczka już spuszcza, jak mnie widzi na horyzoncie.

    OdpowiedzUsuń