licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 5 grudnia 2010

Jak sobie...

…chłop coś ubzdura, ukula we łbie, to proszę Państwa przewalone. Nawet gdyby to był pomysł dziwaczny, pokręcony, niezrozumiały dla nikogo innego. Jedyna nadzieja w tym, że przeszkody wynikną z zewnątrz. Jak w przypadku rolety, która miała zawisnąć na ruchomej ścianie. Zaczynam tą ścianę widzieć, tym bardziej, że Diaboł ustawił ytongi i nadał jej jakiś kształt początkowy. Ale szmata? Na środku? Po kiego grzyba? Never! Okazało się, że SĄ przeszkody – chwała blogu. Już niech On sobie muruje, tynkuje, gipsuje i przykręca, tworzy, wydziwia i majstruje, uskutecznia, kula i przestawia, mierzy, przykłada i przekłada – trudno, jakoś to przeżyję. Ciągle przeciwna szukam rozwiązania, żeby ta kolumbryna nie wygladała jak katafalk w salonie. Ratunkiem są donice z kwiatami i obraz malowany na przesuwanej ścianie przestrzennie. Być może częściowo zakrywające wnętrze drzwiczki, być może inny kolor ściany ZA przesuwaną ścianą. Może się okazać, że ją polubię nawet – nie wykluczam. Póki co z lekką dozą niechęci patrzę na diabołową działalność i chyba dla spokojności pójdę sobie umyć podłogi w marokańskiej sypialni i smoczej jamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz