licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

czwartek, 6 października 2011

No to plan...

…strategiczny jest taki, że…

…siedzimy w jadalni przy stole. Ja nad moim angielskim – 93%, Diaboł nad swoim japońskim – ze słomianym zapałem. Pożądliwie spoglądam na inne kursy, które już sobie wyszukałam, obliczam kiedy będę mogła zacząć drugi, kiedy go skończę i wtedy ten trzeci, a potem… Diaboł spogląda na mnie i napiernicza po japońsku, mruczy pod nosem, gada do siebie/do mnie/do Nefki. W końcu nie wytrzymuję – www.translate.google.pl – watashi wa anata ni nani ka o nageru. Z właściwym akcentem. Faktycznie w końcu czymś w Niego rzucę.

…postanowiłam uskutecznić produkcję ramek na zdjęcia. Skoro w normalnych sklepach nie ma spełniających moje wygórowane wymagania, a w Liroju kosztują majątek (podliczyłam, żeby nie być gołosłowną – komplet ramek na zdjęcia do powieszenia na już – 270 PLN), to sobie zrobię. Mam szyby, mam podkłady, mam lakierobejcę, mam zszywacz tapicerski i zszywki. Brakuje mi listewek i kleju do drewna. Wyjdzie taniej, będę miała radochę, uwielbiam takie robótki. Grunt to umieć się uszczęśliwić.

…chciałabym urosnąć, ale nie urosnę. I nawet 10 cm szpilek nie rozwiązuje sprawy, kiedy jakiś podły parufon wciska zgrzewkę z tonikiem na koniec górnej półki w markecie. Stoję. Se stoję i se mielę pod nosem przekleństwa w paru językach. Se stoję, se mielę i się rozglądam. Na horyzoncie Pan w Niebieskim Sweterku w Serek. O matko, no ale trudno.
Cleos: Przepraszam, czy mógłby mi pan pomóc i zdjąć zgrzewkę z półki?
Pan w Niebieskim Sweterku w Serek: Ależ proszę bardzo.
Cleos: Dziękuję panu.
Pan w Niebieskim Sweterku w Serek: Całą pani włożyć do wózka?
Cleos: Nie, dziękuję, już sobie poradzę z rozdarciem tego na części:)
Pan w Niebieskim Sweterku w Serek: :)
Niefart z Panem w Niebieskim Sweterku w Serek polegał na tym, że widziałam, jak stał przy kasie. Uśmiechnął się, ja się uśmiechnęłam i poszłam w stronę kostek do WC. Niefart drugi polegał na tym, że stał przy wyjściu, kiedy wychodziłam, pchając przed sobą w wózku nie wiem ile kilogramów, ale na pewno w pierony dużo.
Pan w Niebieskim Sweterku w Serek: Może pani pomogę?
Cleos: Dam sobie radę, dziękuję. Wzrostu może nie mam słusznego, ale siłę owszem.
Pan w Niebieskim Sweterku w Serek: Gdyby… eeee… może… nie… Może da się pani zaprosić na kawę?
Cleos: :) Bardzo pan miły ale nie dziękuję, niekoniecznie. Nosiciela zgrzewek na stałe nie szukam.
Pan w Niebieskim Sweterku w Serek: (mina WTF) Do widzenia w takim razie.
Cleos: Miłego dnia.
I poszłam. No ależ, lecę! Gnam wprost w ramiona chłopa w serku, co mi niczym ten bohater tonik zapodał. Dla Diaboła dodajmy dla ścisłości. I nie to, że jakiś wyjątkowo szpetny był. Bo był przeciętny. Nie to, że chamski, bo wcale. Albo jakiś w jedynie kobietom zrozumiały sposób odpychający – nie, nie był. Taki sobie miły Pan w Niebieskim Sweterku w Serek, zwyczajny, jakich tysiące. I nawet nie to, że w domu Diaboł czeka i przebiera nogami na myśl o tachaniu tych zakupów na nasze wysokie drugie piętro. Nawet gdyby Diaboła nie było, to kurna komu się wydaje, że podrywa się kobiety na bohatera z marketu! Znaczy może ja jestem nienormalna, zbyt kategoryczna, wymagająca i w ogóle cholera i zołza. Nie da się tego niestety wykluczyć. Powiedziałabym nawet, że to więcej niż pewnik (taka ot Who napisała mi ostatnio, że jestem kretynką i bywam upierdliwa, na przykład). I ja wiem, że wielkie miłości pewnie biorą się ze zwyczajnych historii. Wiem, serio. Tylko kurna jakoś mi ani ten serek, ani to czekanie pod drzwiami… No nie wiem, już mi kiedyś jeden tęsknie czekał. Nawet wyszłam za niego za mąż. O hesusie jaki był romantyczny i bohatersko marketowy (tyle, że MJa na zakupy wosił na każde skinienie). Istnieje opcja, że Pan w Niebieskim Sweterku w Serek już nigdy, żadnej kobiecie flaszki z górnej półki nie poda i zaprzepaści w ten sposób swoją szansę na wielką miłość. O jaka szkoda.

1 komentarz:

  1. O, Ty! kobieto bez serca:)
    Jednak jest może jakaś szansa, że się „serkowaty” podniesie po złamanym sercu – nic się tak idealnie nie zrasta, jak serducho.

    OdpowiedzUsuń