licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

poniedziałek, 3 października 2011

Po pierwsze...

…nadal mam lepszą kondycję niż Misie Moje Puchate.

Po drugie, mam tam nowy nabytek. Szykuje się drugi w postaci niedoszłego księdza, obecnie wychowawcy w świetlicy. Hesusie ratuj, bo ja im dzisiaj puszczałam Subliminala, a że pieśń była długa, okrasiłam komentarzem o bezlitosnym narodzie izraelskim. A tu ksiądz. No niby niedoszły, ale jednak. Obłoży mnie najwyżej niedoszła ekskomuniką czy inna anatemą. Trudno.

Po trzecie, znaleziska pod biurkiem Dudziaczka znanego do tej pory jako Derektor Grzywka (grzywki się pozbył, a Dudziaczek pasuje jak ulał) przekraczają moje granice pojmowania talentów do syfienia. Klękajcie narody czego tam nie było?! Że nas robale nie wyniosły razem ze stołkami to cud jakiś bloski czy cuś.

Po czwarte, „Lejdis” dobrze mi zrobiło.

Po piąte, „Rabbit hole” powala, a potem jeszcze kopie leżącego. Ślimtałam pół ranka.

Po szóste matkokochanomojo nie pokazujcie mi więcej takich rzeczy, bo zeszłabym na zawał. Serio serio i śmiertelnie poważnie. Ale proszę jak ktoś lubi ekstremalnie, to może sobie oglądać non stop kolor.

Po siódme, angielskiego 91%.

Po ósme, nie wiem co, idę film oglądać.

1 komentarz:

  1. Znaczy się czapki z głów? Nie darmo, zawsze Ci zazdroszczę organizacji czasu:)

    OdpowiedzUsuń