licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 30 października 2011

Wstaję o 6.20...

…myślę sobie „faktycznie jest 7.20 pora na kawę”. No to kawa. I książka. O 7.30 myślę sobie, że jest w zasadzie 8.30, zaraz dostanę odleżyn – pora wstawać. No to wstaję. Literaki. Porządki. O 8.00 myślę sobie, że zaiste gdyby nie te bzdury z mieszaniem czasem byłaby 9.00 – pora robić śniadanie. No to robię. I budzę Diaboła. I się dziwię, że On patrzy na zegarek „Ale Kleoś jest dopiero 8.20″.

ADHD musi znaleźć ujście, bo mnie rozwali w drobny mak. No to nakarmiłam Jasia i Małgosię oraz okoliczną Mafię. Koty dostają piergolca, kiedy to całe tałatajstwo przylatuje na balkon. Przygotowałam zdjęcia do wyklejania albumu. Nosi mnie. Oj nooooooosi. Trza brać dupę w troki, zabrać kawał tortu i nawiedzić Marychę, która inkubuje Dziedzica w miejskim szpitalu. W końcu niech sobie uczci pierwszą rocznicę ślubu, skoro już nie w domu, to chociaż po bożemu złamaniem wszelkich zasad diety.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz