licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 10 lutego 2013

56 długości...

...w 45 minut. Przeliczyłam to sobie na 1 długość na czas i wychodzi mi, że do olimpijczyków daleko.

Poza tym zniechęcam się pomalutku. Pomaluteńku. W kieracie organizacji doskonałej trzyma mnie tylko wizja gotyckiego żyrandola i czarnych tapet. Czasem ciężko samej ciągnąć wózek, pchać go i jeszcze mieć  radochę z tego, że się człowiek umęczy i upoci. Ale tylko czasem i tylko trochę - wiadomo, kto da radę, jak nie ja.

Wizja samochodowa nie jest najgorsza - zobaczę, co mi jutro powie mój Nadworny Mechanik. Jest chłopak dobrej myśli i tego się będziemy trzymać.

Z wywiadu z Grocholą "Z każdego gówna, można zrobić nawóz." Jak bardzo zgadzam się z tym twierdzeniem i jak bardzo przekułam je na motto życiowe, chyba tylko ja wiem. I nawet jeśli nie czytam romansideł autorki, jeśli nie oglądam komedii romantycznych na ich podstawie, bo uważam, że to pasta dla ciemnoty, bo żadna miłość nie jest romantyczna i cudna wyłącznie, za to każda jest ciężką pracą nad sobą, orką nad związkiem, a i tak człowiek nie ma gwarancji, że będzie bosko po kres dni naszych, nawet jeśli pod powłoczką z puchatej romantyczki kryje się zgorzkniała lekko realistka, to i tak się zgadzam, że jeśli przypalę sobie poranną jajecznicę, to zamiast się wkurzać, że będę chodziła głodna, powiem sobie, że cholesterol będę miała na pewno niższy, jeśli jej nie zeżrę.

Zatem na moje zniechęcenie - z tego gówna też nawóz zrobię. Tyle tylko, że jeszcze nie wiem jak. Ale dajcie mi chwilkę.

1 komentarz: