licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Głupoty...

...i góralskiej muzyki to ja.... wróóóóć... góralską muzykę nawet zniesę, ale głupoty nie bardzo panie dzieju, nie bardzo. I tak to są przejawy, które toleruję, bo wiadomo wyżej dupy nie podskoczysz, głową muru nie przebijesz, kijem Wisły nie zawrócisz i inne takie tam, ale są takie, że mie sie agresor włańcza (© by Alutka) i nie daję rady po prostu, panie dzieju, nie daję rady. I tak to, kiedy okazuje się, że ja moje prawdy objawione  niczem ta Wyrocznia Delficka tchnę w pustogłowie, a tu nic, nawet echo nie, bo echo to już COŚ jednak, nawet próżnia niekoniecznie, bo to jakby nie było też COŚ chociaż nijakie, to mię krew zalewa dziewicza. 
I zwróćcież moi mili uwagę, na tę wielość słowotwórstwa, na przytoczone tu  przysłowia wszelakie, odwołania do Starożytności, staropolszczyznę, poprawną interpunkcję i wuj wie co jeszcze. Za Mileną powtarzając " Pi... eprzyć przecinki! Przecież nikt w tym kraju oprócz Ciebie NIE WIE, gdzie one powinny stać!", no właśnie, ja rozumiem, że naród nie przykłada odpowiedniej wagi do przecinka, czy innego średnika, ale jak ja tłumaczę, mówię, klaruję, produkuję się godzinami, a do narodu nie dociera, to ja wurwa z takiego narodu wysiadam. Oknem, jeśli nie da się drzwiami.
Powiedział mi niedawno jeden samiec, którego uważam za bardzo inteligentnego i to nawet nie inaczej, że tylko wyjątkowo intelektualnie rozwinięte jednostki są w stanie tworzyć neologizmy poprzez tworzenie nowych formacji słowotwórczych, w zwykłej rozmowie o pieczeniu kaczki, czy o filmie, w którym szli. I nie mam tu na myśli Władcy Pierścieni bynajmniej, o nie. Więc, o mój bloże, może nie mam pojęcia o chemii, fizyce kwantowej, a matematyka to jest, była i będzie dla mnie magią nie tylko czarną, ale i zakazaną, ale czegośtam uczę. I wurwa mur. To tu, to tam, nieustająco. Jak tu się nie zniechęcić, kiedy nauczyciel bardziej chce od ucznia? Jak tu nie zacząć wyć do księżyca, niekoniecznie przy pełni nawet, kiedy ta pustka jest tak wszechogarniająca, że niemal zasysa? Bleh.
Codziennie, dnia każdego, na każdym kroku, wszędzie, ciągle, wciąż i ja piergolę, nieustannie.
Są oczywiście światełka w tunelu, które w obliczu ogólnego* ciemnogrodu dają nadzieję, a jak wiemy ta umiera ostatnia. Ach znowu przysłowie, jaka ja mądra jestem, jaka wysokorozwinięta. Smoczyca, która chłonie jak gąbka, MJ, która daje sobie wytłumaczyć i nawet przyswaja niektóre informacje i pomysły, Diaboł, który czasem rozumie, nawet Drożdż, który przynajmniej słucha instynktów pierwotnych i wie, kiedy spierniczać w busz. Przyjaciele - no ale wiemy, z debilami nie nawiązujemy bliższych relacji, bo nas to za dużo zdrowia i nerw kosztuje, więc wybraliśmy ich sobie sami, zatem muszą mieć mózgi pofałdowane w stopniu wystarczającym i jeszcze wykorzystywać je w większej niż przeciętna ilości procentów. Trzymam się tej myśli, jak tonący brzytwy (hehehehe), ona mnie ratuje z opresji codziennego, wiecznego zmagania się z rozwielitkami wszelkiego rodzaju. Czy możemy na potrzeby tego miejsca przyjąć, żeby było sprawiedliwie, że skoro baby to rozwielitki, to chłopy to pantofelki? Paramecium caudatum takie, z jednym jądrem komórkowym WSZĘDZIE i zamiast WSZYSTKIEGO. Żeby nie było, łacińską nazwę sobie wygooglałam, bo WIEM jak używać google, a to wiedza tajemna jest jak wiemy, nie wszyscy ją posiadają. Te jądra to pamiętałam o dziwo, z biologii u Królika - że też człowiek pamięta jednak takie śmieci. Okazuje się, że nie wszyscy oczywiście i nie wszystko.
Więc mam to światełko w tunelu. Blogu niech będą dzięki. Bez tego ani rusz. Jak ja rozumiem Who, która od dawna deklaruje, to co deklaruje. Jak ja rozumiem Kate, która toczy pianę z pyska, z klasą oczywiście, ale jednak. I MiriamB, która życiowo wyznaje podobne mnie zasady. 

Patrzcie ile można napisać o ludzkiej głupocie, ignorancji, ciemnocie i zaściankowości, o lenistwie, masakrze intelektualnej, życiowej dupowatości, bystrości inaczej i papce zamiast mózgu.  A jak pięknie i z klasą, można o tym napisać, się w głowie nie mieści.





* przepraszam czytaczy za uogólnienie, jakby oczywistym jest, że skoro czytacie ten bebłot i rozumiecie, to macie mózgi i potraficie ich używać

7 komentarzy:

  1. wyglądasz jakby Cię ktoś zdenerwował Skarbeńko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie Słoneczko, bynajmniej. Taka refleksja mię naszła, nie mylić z refluksem i się wyżyłam. Bo ja jestem, jak wiemy nadludzko cierpliwa, między innymi dzięki temu, że mam się gdzie wyżyć i potem tchnę stoickim spokojem po wieki i wsze czasy.
    Amen wurwa:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyżby to Dużemu się instynkt samozachowawczy znowu nie uruchomił na czas?

    OdpowiedzUsuń
  4. Też, odnośnie fląder i innych gupików. Ale nie tylko Jemu niestety, co nagromadziło negatywne emocje, którym należało dać upust. Czyż nie?:)

    OdpowiedzUsuń
  5. bełot swoją drogą całkiem zabawny i logiczny, a przecinki, chociaż miewam czesto dylemat, czy tu, czy tam być powinny, to i tak nie wyobrażam sobie osobiście pisania bez przecinków.... czego zrozumieć nie jkest w stanie Nielat mój, ale powoli wdraża się w temat... choć abstrakcją jest to dla niego, ale zdaje się, z taką polonistką, jaką on posiada na szkolnym wyposażeniu, to wiele dziwnego w tym nie ma
    czyż abstrakcją czystą nie jest nauka języka rodzimego, tak bogatego i wszechstronnego, na zasadach wykuć na pamięć i nie myśleć samodzielnie, a świętym i jedynie słusznym, niczym wspomniana delficka wyrocznia (choć czy Delficka nie wygląda lepiej, bo choć nazwa własna, to jednak podobno od 2, czy 3 lat pisownią poprawną jest takoż i mała litera?)

    OdpowiedzUsuń
  6. "wyrocznia delficka" mnie pokonała. Protestuję! Oflaguję się i okopię!
    Już imiesłowy z "nie" mnie załamały: ależ to uderza nie tylko w głęboko wpojone mi wartości, również w moje poczucie estetyki! A co? Też mam:)
    Ten język dąży ku zagładzie....

    OdpowiedzUsuń