licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

wtorek, 29 kwietnia 2003

Dzisiaj żyjesz...

jutro nie…

W grudniu syn sąsiadki, z którą w życiu słowa nie zamieniłam poza „dzień dobry” zaginął. Wyszedł z domu i szlag go trafił. Nie wiadomo gdzie się podział. Sebastian miał na imię, lat 14 czy 16, coś koło tego. W tamtym domu dzieciów jak mrówków, jeszcze chyba troje mniejszych i pies boxer – Killer. A, no i ojciec alkoholik – niegroźny. Znaczy schlewał się i szedł spać, awantur nie robił, pieniądze przepijał tylko swoje, kasy żony nie ruszył. W zeszłym roku zrobili remont kuchni – na niebiesko – ładnie nawet. Matka sprzątaczka, czy jak kto woli dozorczyni, zamiata nasze okoliczne ulice, klatki schodowe myje. A Sebastian wychodził z Killerem na spacery, z rodzeństwem się bawił – zwyczajny chłopak. Nigdy nie słyszałam, żeby klął, wrzeszczał – inny jakiś był niż reszta dzieci z podwórka co to po śmietnikach się goni i to za najlepszą zabawę uważa. Zawsze się kłaniał jak mnie widział, przed Grzechem uciekał wzrokiem, ale Grzech na wszystkich działa odstraszająco – taki ma pychol nieprzystępny snoba-milionera (chociaż taki z Niego milioner jak z koziej dupy trąbka, a snobem jest tylko troszkę).
No więc, Sebastian wyszedł z domu i nie wrócił. Matka szukała go najpierw z policją, jeździła radiowozami po okolicy, potem sama pytała ludzi, rozwieszała plakaty. Płakała siedząc w oknie nowej kuchni. A na parapecie ma pięknego kaktusa i papirus. Dla mnie też hoduje szczepkę, bo mój papirus w prezencie dostany zdechły jakiś jest.
Ani przez chwilę chyba nie przestała wierzyć, że syn po prostu miał dosyć ojca, że wpadł w złe towarzystwo i po prostu postanowił sobie zrobić przerwę od życia rodzinnego, ale w końcu wróci.
Wiem o tym wszystkim od Pani Krysi, która mieszka nad nami i psa Lorda ma co Traktora nie lubi.
No, więc mama Sebastiana wierzyła ciągle, że on wróci.

Dziś dowiedziałam się, że w zeszłym tygodniu ktoś znalazł zwłoki Sebastiana w blokach przy naszej ulicy przeznaczonych do rozbiórki.

Nie wiem, czy zmarł sam z siebie, czy został zamordowany, ale pewnikiem się dowiem. Zawsze niechcący dowiaduję się dziwnych rzeczy.

Szkoda… taki był… normalny…

7 komentarzy:

  1. Tropical Islands29 kwietnia 2003 23:05

    jezu, o takich historiach zwykle się słyszy w TV
    a tu.. tak blisko.. straszna historia, boże..

    OdpowiedzUsuń
  2. cóz można dodac…

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, ja takich rzeczy nie mogę.
    Stara dupa jestem, a jakaś nieuodporniona.
    Kurwica mnie trafia, krew mnie zalewa, noże mi się wszystkie w kieszeni otwierają i żądza mordu we mnie narasta. Jednym słowem – staję się zagrożeniem dla otoczenia i nic na to nie poradzę.

    OdpowiedzUsuń
  4. niby wszystko rozumiem, ale jakich rzeczy nie możesz? Że zaginął a potem zginął? Czy że z takiej rodziny?

    OdpowiedzUsuń
  5. ekhm… straszne, okropne nie chce mowic o smierci… duzo ludzi umiera i rodzi sie… czym jest zycie?… czy zyjemy tlyko poto by sie urodzic a potem umrzec…? czy to ma jakis sens…?

    OdpowiedzUsuń
  6. Papirus zdechły bo się nim nie zajmujesz…

    OdpowiedzUsuń
  7. szkoda Słonko, że nie czytałaś uważnie, w notce chodziło o coś innego:)

    OdpowiedzUsuń