licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

wtorek, 1 kwietnia 2003

Poddaje się - za bardzo lubię pisać, czyli myśli nieuczesane

Jak ja w tej chwili zresztą.

Hmmmm – praca. Miejsce – rozpadający się gmach. Ludzie – hmmmmm (chwila zastanowienia) – znaliśmy się już wcześniej więc nie było specjalnego przełamywania lodów. Jeden Samczyk-Kozaczek co to każdą spódniczkę zerwie z właścicielki bez specjalnych protestów owej (kobity nie kiecki). Jeden Prawie-Były-Przyjaciel po metamorfozie pomałżeńskiej (zaczynam byc zdania, że niektóre żony można zamykać w szafach dla dobra ludzkości). Jeden szef dusza człowiek (jak ja się przestawię z szefowania na poddaństwo?). Koleżanki sztuk: 6 (na razie nie opanowałam obsługi technicznej więc mówię o umysłowych niekoniecznie chorych). Wśród koleżanek jedna idzie na emeryturę od maja i ma wszystko w… w uchu ma, no! Coście myśleli, że gdzie niby; jedna popełniła mezalians wychodzą za mąż za syna wc-prezydenta miasta (a ona z takie wysoko postawionej rodziny robotniczej pochodzi – kpina jakaś). Żeby nie było każdy człowiek jest człowiek i szanujmy się ludzie ale takie pierdykanie o awansie społecznym to mnie doprowadza do zielonki. Od dziś chołoto mówcie mi JaśniePaniBaronowo kura mać, bo Grzech jakoweś herby posiada. Debilizm całkowity. Następnie w kolejności jedna Matka Polka co to rodzina najważniejsza (i fajnie), jedna panna (lekko posunięta nie tylko przez wiek o czym zresztą sama z dumą mówi, że jeszcze zakręca nie tylko słoiki), jedna rozwiedziona ruda i spox, jedna niemężatka z chłopem i drugim na boku (chyba), jedna Matrona, jedna tancerka, jedna mała i ruda i jeszcze prawnik jedna. No chyba nikogo nie pominęłam. Facetów: 10. Szkoda gadać. W tym jeden mój mbardzo dobry kumpel od imprez i Mąż Koleżanki Żony czyli Czupurka wspominanego w notkach wcześniejszych. Towarzystwo jak kura mać w obozie zagłady, misz-masz i mimry z mamrami.
Stanowisko pracy – siedzące cholera. Komp, jeszcze bez gg, biurko i własna szafa. Biuro – zielono- sosnowe ładne nawet. I mam bliżej do pracy.
8 godzin – na tyraniu niewolniczym spędzone i czytaniu książki o odkryciach w starożytnym Egipcie.
Generalnie myślę sobie, że gdyby nie chwilowe napady dzikiej tęsknoty za tym, że można wstać i iść w cholerę bo się jest na swoich śmieciach – byłoby całkiem znośnie. Mam nadzieję, że się przyzwyczaję. Zresztą zdolności asymilacyjne u mnie wysoko rozwinięte, więc nie powinno być problemu. No i będę miała obiekty sportowe za friko wszystkie w mieścinie. Huuurrrrraaaaaa.

Wybaczcie to rozpisanie miałam nie pisać za dużo:)))

9 komentarzy:

  1. by ustrzec się przed atakami ewentualnymi, dla wszystkich którzy nie zauważyli sami, zwrot: „Mówcie do mnie chołoto JaśniePani…”bla bla bla miał być w swoim przekazie ironią na mezalianse i awanse. Jasne?

    OdpowiedzUsuń
  2. Obiekty sportowe za friko – brzmi apetycznie, pod warunkiem, ze to nie sale do gry w bierki albo brydża sportowego;)…

    OdpowiedzUsuń
  3. też, ale nie tylko – baseny, sauny, stadiony, hale do kosza i siatki, lodowisko, siłownie – chyba wsio:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak chcesz to o tym Egipcie, to Ci mogę osobiście udzielać wykładów :) W szczególności o Haremach Faraona :)

    OdpowiedzUsuń
  5. no, rozpisalas sie :)
    takie sa efekty wstrzymywania potoku mysli
    rób przerwy a bedziemy czytac kilkustronicowe wywody
    o rany…
    :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja chce zmienic prace, ja chce zmienic praaacceee!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. ja chce praceee…ja chce praceee…:PP

    OdpowiedzUsuń
  8. a mnie nazywac baronem jako ze pokrewienstwo istnieje…:)

    OdpowiedzUsuń