licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

piątek, 19 marca 2004

W poniedziałek...

…zdechł prąd w całej dzielnicy. Ciemno jak w dupie u sudańskiego palacza, Grzech na spacerze z Trakolem, ja sama. Tadaaaaaam – pomysł wpadł do kolorowego łba. Wygrzebałam wszystkie świeczki jakie znalazłam w domu, rozstawiłam po całej chałupie, w ruch poszły nawet podgrzewacze sztuk sporo:))) Atmosfera jak z brazylijskiego serialu – romantycznie, cicho, magicznie. Grzech zachwycił się płomieniami świec odbijającymi się w lustrach. Trzy godziny przesiedzieliśmy przytuleni na kanapie rozmawiając o przeszłości, przyszłości o wszystkim. W międzyczasie szanowna elektrownia usunęła awarię, ale jakoś nie przyszło nam do głowy korzystać z żarówek, telewizora, nawet z radia. MAGIA…

We wtorek…
…w mieszkaniu nad moimi Teściuniuniami wybuchł gaz. Wywaliło dwa okna, a potem straż pożarna wyrzuciła z 10 piętra przez okno wszystko co się dało wyrzucić. Trawnik przed blokiem usiany był książkami, ciuchami, kawałkami mebli. Koszmar. Rodzice Grzecha zostali bez prądu, ciepłej wody i gazu. Poradziłam Im, żeby sobie zrobili romantyczny wieczór przy świecach, a potem dzień dziecka – bez mycia:)))
Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale pożar był kosmiczny.

W środę…
…badania okresowe – bieg po mieście – służbowe wyjście posłużyło do zamówienia stolika, szukania butów, zakupienia tulipanów. Natknęłam się na matkę Byłego-Niedoszłego-Damskiego-Kickboxera – wychudła biedaczka na wiór, pewnie ją psychicznie wykończył synalek.
A wieczorem „Tomb Raider – Kolebka Życia”:)))

W czwartek…
7.00 – 15.00 praca
15.03 – 15.20 – wypożyczalnia kaset video
15.25 – 15.40 – dom, prysznic, prasowanie, przebranie się
15.50 – 16.50 – Real zakupy na cały tydzień
17.00 – 19.00 – poczekalnia u lekarza
19.00 – 19.20 – wizyta u lekarza. Serducho Misiątka bije jak dzwon, pomimo tego, że wyrodna matka żre byle co, zapomina o witaminach, gania gdzieś wiecznie, stresuje się i wkurza:)))
19.24 – 19.35 – żurek u Małego Johna jedzony na stojąco w biegu i zachłannie:)))
19.42 – 19.50 – poczta. List polecony odebrany – wygrałam kalendarz mojego kochanego pisma:)))
19.54 – 19.56 – szaleńczy bieg z parkingu strzeżonego do kina (zadyszka jak byk):)))
20.00 – 21.50 – „Gothica”. Facet przed nami wielki jak stodoła dostawał zawału przy każdej mocniejszej scenie. Film mniam, popcorn mniam.
22.00 – 22.10 – Teściuniuniunie – odbieramy Trakola.
22.15 – home sweet home:)))
Uwielbiam takie dni:)))

That’s all Folks:)))

5 komentarzy:

  1. Siemka spoko nawet ten blogasekj :*:* może tesz ocenisz mój :D:D jeszcze nie przeczytałem notki ale zaraz coś tu przeczytam a może ty tesz do mnie wpadniesz i skomentujesz http://www.radosalw.blog.pl cio fajniutko by było :* miły byś był heh pozdrawiam papa.

    OdpowiedzUsuń
  2. buziaczki dla Misiątka (nie wiem jak to zrobisz hi,hi,hi)

    OdpowiedzUsuń
  3. bibliotekarka22 marca 2004 09:15

    hmmm… muszę sobie świeczek nakupować:-)
    Nie wiedziałam, że jesteś w ciąży! Gratulacje!:-)
    A „Gothica” nie bardzo mi się podobała. Za dużo niejasności..

    OdpowiedzUsuń
  4. dobrze ze nikomu sie nic nie stalo..no ,no…

    OdpowiedzUsuń
  5. gothica bardzo mi sie podobała
    ale w trakcie nie jadlam popcornu :) bo i w kinie nie bylam :)

    OdpowiedzUsuń