licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

czwartek, 23 sierpnia 2007

Ból gardła sprawia...

…że tracę głos. A przecież musiałam go wysilać na Niezwykle Ważnej Końferencji. Żegnana samuray’owymi życzeniami „reprezentuj nas dzielnie”. No i tak… żaden ze mnie prawnik, tym bardziej żaden derektor czy prezes, a jednak dałam radę. Mam nieodparte wrażenie, że dla narodu nieważne jest tak naprawdę CO się mówi, ale JAK się to mówi. Stojąc przed gronem 25 prawników/derektorów/prezesów mogłam czytać nawet książkę telefoniczną, albo instrukcję obsługi Durexa, wsio ryba. Trza kurna umieć GŁOSEM zwrócić na siebie uwagę. Bo to wcale nie o to loto, że niby sami faceci tam byli. Ależ skąd. poza mną – 6 kobiet w wieku różnym. I podczas kiedy panowie z paniami się przegadywali, wchodzili sobie w zdania, sarkastycznie wyrzucali to czy tamto, Cleosia grzecznie czekała na ułamek sekundy kiedy zapadnie cisza, i wtedy…
„Proszę państwa nie zebraliśmy się tutaj w celach towarzyskich przegadywanek tylko po to, żeby ustalić wspólną strategię, i wspólne stanowisko (głos nr 5 – prezesi milkną). Z moich informacji wynika, że wszystkie nasze firmy są w identycznej sytuacji jeśli chodzi o zbliżające się targi (mała przerwa – pan po prawej pochyla się w moją stronę, pani na przeciwko uśmiecha się znad notatek), Skorzystajmy więc z okazji i podzielmy się doświadczeniami i informacjami co już zrobiliśmy żeby wyjść z impasu, a co jeszcze możemy zrobić (lekko podniesiony głos – pan mecenas kiwa głową). Bardzo proszę pana mecenasa o zabranie głosu (zabójczy uśmiech – wszyscy się cieszą)” Naród zdycyplinowany wystapieniem siksy Cleosi milknie i zabiera głos grzecznie po kolei, niemal podnosząc łapki do góry jak w szkole. Żeby nie było (bo o tym temacie będzie dalej) nie jestem żadnym specem od przemówień, zarządzania ludźmi etc., ale skupić na sobie uwagę rozmówców nawet jeśli są mądrzejsi/starsi/bardziej doświadczeni/snobistyczni/nastawieni na nie to akurat potrafię. Tak mam. Przyznaję, początkowo kiedy jeden z Członków (że się tak wyrażę) zagaił spotkanie słowami „proszę o zabranie głosu organizatora tej konferencji panią Cleosię Cleosiową”, poczułam jak mi sie chomiki w przełyku klonują. Ale w chwilę potem pomyślałam sobie, że żaden derektorzyna, co to nie wpaadł sam na pomysł zorganizowania takiego spotkania, nie będzie mnie peszył i przyprawiał o tremę. JA wykazałam inicjatywę, JA załatwiłam salę, JA uganiałam się za tymi ludźmi telefonicznie przez miesiąc, JA prowadziłam korespondencję, to teraz JA ich zakasuję i zrobię z tym bałaganem porządek. Szczerze? Jestem z siebie dumna. Bo to było moje pierwsze takie wystąpienie na dosyć poważny temat w dosyć specyficznym i specjalistycznym środowisku. Wystąpień przed studentami czy też innymi uczniami nie liczę. Chyba popadnę w samozachwyt:)))

Po drugie mamy w Nowej szkolenie z zarządzania zasobami ludzkimi. Całe szczęście Dziobak szkoli mnie prywatnie więc nie będę robiła za ostatniego głąba. Z przyjemnością przyznaję, że chociaż nie było dziś na tym szkoleniu żadnych rewelacji (raczej wprowadzenie w temat oczywiste prawie dla każdego), i chociaż w Nowej zarządzanie jako takie leży i kwiczy, to jednak stanowimy zgrany team z niezłym potencjałem. Nic, tylko nas szkolić i dokształcać, bo jesteśmy niczym te nieoszlifowane diamenty.

Po trzecie wizualizuję sobie różne rzeczy. Ktoś to przeczyta i pewnie uśmiechnie się pod nosem unosząc jednocześnie brew:P, ale nie tylko TAKIE rzeczy sobie wizualizuję. Mam różne plany, jedne mniej, drugie bardziej podłe, niektóre nawet całkiem ludzkie i uczłowieczone. I wierzę, naprawdę bez kitu i pustej demagogii, że jak się czegoś bardzo chce, to się spełni prędzej czy później (skończ się wreszcie uśmiechać:P) Obecnie mam plan trzyletni, ale ciiiii bo to na razie tajemnica:)))

4 komentarze:

  1. Ja też jestem z ciebie dumny, ale… lekko roczarowała mnie wieść o Dziobaku. Wydawało mi się, że jesteśmy na jednym poziomie (no chyba, że z twoją wrodzoną skromnością czujesz inaczej :P ) i nieźle się uzupełniamy, ale róźnica polega na tym, że ja nie mam swojego Dziobaka. To wszystko siedzi po prostu we mnie. I bardzo dobrze wiesz, że nie skończę się uśmiechać dopóki w pełni się nie roześmieję. Po tym przestanę. Ale tylko na chwilkę ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziobak po licznych szkoleniach własnych szkoli mnie raczej na zasadzie służenia radą w konkretnym problemie kadrowym zazwyczaj (typu przebieg rozmowy kwalifikacyjnej). Mogę Ci przedstawić Dziobaka, bo Ona jeszcze nigdy nikomu pomocy nie odmówiła i w ogóle ma serce na dłoni, to będziesz Ją miał też dla siebie:))) I owszem (bez względu na moją wzrodzoną skromność) uzupełniamy się, zastanawiające jest to, że z każdym dniem jakby trochę bardziej:))) —> Dziobak My Dear
    Wybacz mi:))) Love You na wieki:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. No popatrz, a liczyłem na to, że nie domyślisz się, że to ja ;PPPUważaj z tymi spostrzeżeniami co do uzupełniania się, bo z zewnątrz może wyglądać niezbyt jednoznacznie ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. …slużbowo of kors:)))

    OdpowiedzUsuń